Przynajmniej nie taki, po którym można było się spodziewać śmiałych zakupów.

Kilka dni zwyżki sugerowało, że wczorajsza sesja może być już mniej optymistyczna. Już początek notowań na to wskazywał. Na  otwarciu ceny kontraktów spadły o kilkanaście punktów. To efekt niemrawych notowań w Azji oraz słabszej końcówki notowań w USA. Poziom otwarcia był ciekawy. Znajdował się tuż nad wsparciem na 2180 pkt. Ten poziom uchodzi za wsparcie, gdyż jest to dolne ograniczenie konsolidacji z wtorku. Konsolidacji, z której ceny wybiły się górą. Jeśli to wybicie ma przynieść jakieś owoce, to ceny nie powinny spaść poniżej konsolidacji. Tymczasem wczoraj rynek liznął tego wsparcia. Minimum sesji znajdowało się na 2179 pkt. Jeszcze zanim rozpoczęły się notowania, na rynku akcji popyt przystąpił do obrony tego poziomu. Wraz z uruchomieniem notowań akcji przewaga popytu okazała się wystarczająca, by oddalić ceny od wsparcia.

Wzrost z krótką przerwą trwał do południa. Później tempo zwyżki wyraźnie spadło. Po godz. 12 pojawiły się nowe szczyty dnia, ale nie różniły się za bardzo od przedpołudniowych. Co ważne, były to także nowe szczyty trwającego od piątku wzrostu. Jeśli ten wzrost miałby być poważnym zagrożeniem dla trendu, to przewaga popytu powinna była być bezdyskusyjna. Tymczasem podczas wczorajszego wzrostu obrót był już mniejszy niż w poprzednich dniach. To stawiało pod znakiem zapytania możliwość kontynuacji ruchu, a w szczególności możliwość pokonania szczytu z czwartku sprzed dwóch tygodni. To właśnie ten szczyt znajdujący się na poziomie 2332 pkt jest w tej chwili najważniejszy, gdyż jego pokonanie byłoby sygnałem końca spadku i wejścia rynku w trend boczny. Niższa aktywność podważała wiarygodność popytu, co zostało potwierdzone w końcówce sesji, gdy ceny zaczęły spadać.

Dzień zakończył się spadkiem cen względem zamknięcia z wtorku, ale jeszcze nad poziomem 2180 pkt. Nadzieja pozostała. Jeśli jednak to wsparcie zostanie przełamane, można to będzie odebrać jako przesłankę przemawiającą za tym, by uznać, że faza zwyżki dobiega końca, czego potwierdzeniem byłyby nowe rekordy trendu.