Później przez kolejne godziny notowań nie działo się wiele. Niska zmienność i mała aktywność graczy przypominała raczej notowania poniedziałkowe. Kreślona przez dłuższy czas konsolidacja nad poziomem minimum dnia najpierw sugerowała możliwość wyznaczenia nowych minimów sesji, a po jakimś czasie już niczego nie sugerowała, gdyż szanse na wybicie w górę lub w dół się wyrównały.
Choć w trakcie czwartkowej sesji rynek wykazał się słabością, to trzeba na to spojrzeć przez pryzmat tego, co działo się wcześniej. Wczoraj popyt nie podtrzymał wycen, ale też podaż nie była specjalnie silna. Nie ma powodów, by powątpiewać w możliwości kupujących oraz w to, że uda się podnieść ceny na wyższe poziomy. W średnim terminie nadal mamy do czynienia z trendem wzrostowym, a do sygnałów zagrażających takim wnioskom jest daleko. Ba, bliżej nam obecnie do testu okolic 2600 pkt. To strefa długoterminowego oporu, której pokonanie pozwoliłoby na zbudowanie bardziej trwałego ruchu wzrostowego. Kierunek średnioterminowej tendencji pozwala na oczekiwanie na taki test. Dopiero wtedy się przekonamy, co tak naprawdę popyt jest w stanie nam zaprezentować. Zbliża się wydarzenie, którego skutki będziemy odczuwać przynajmniej w skali miesięcy.