Początek środowej sesji był pozytywny. Później nastroje się popsuły. Na początku dnia widać było chęć do odbicia na warszawskim parkiecie. Problem w tym, że nie była ona duża. Skala odbicia była mała i szybko przestała się powiększać. Popyt nie znalazł naśladowców. Tymczasem podaż nadal była aktywna. W rezultacie indeks ze zmiany dodatniej przeszedł pod poziom poprzedniego zamknięcia i znalazł się na minusie. Kontrakty podążały za nim. Faktem jest, że nie był to duży ubytek wartości. W przypadku WIG20 można się doszukiwać wsparcia w okolicy 2400 pkt, a tym samym potencjał do dalszej przeceny jest już wyraźnie ograniczony. W związku z tym można zakładać, że to pozytywna zmiana ma większy potencjał. Pytanie, kiedy miałaby się ona rozpocząć. Kto wie, może dopiero po weekendzie? W Warszawie nikomu się nie spieszy...
W czasie środowej sesji brakowało istotnych danych makro. Dziś pod tym względem będzie nieco lepiej, ale i tak większość przypuszczalnie czeka na to, co pojawi się w piątek. To wtedy poznamy zrewidowaną zmianę amerykańskiego PKB w I kw. Wstępnie szacowano, że PKB symbolicznie wzrósł. Później jednak pojawiły się dane o wymianie handlowej, które wskazały na zdecydowany wzrost deficytu, co może negatywnie wpłynąć na wynik PKB. Tym samym jest całkiem prawdopodobne, że w I kw. w USA gospodarka się nieznacznie skurczyła. Kluczem nie jest I kw., ale kolejne. Pierwsze trzy miesiące zostały spisane na straty. Pytanie, czy w kolejnych rozpocznie się ich odrabianie.