Ta słabość wynikała z zachowania indeksów amerykańskich już po zamknięciu notowań czwartkowych na warszawskim parkiecie oraz znacznych minusów przy zmianie cen kontraktów na indeksy europejskie. Spadek ceny o ponad 1 proc. i tak był mniejszy niż potencjalnie mógłby być, a to za sprawą tego, że wspomniane kontrakty na indeksy europejskie w chwili rozpoczęcia sesji na rynku terminowym w Warszawie odrobiły już sporą część straty względem czwartkowej końcówki. Innymi słowy, mogło być gorzej.

To gorzej oznaczałoby, że ponownie zagrożony byłby poziom dotychczasowego dołka spadków, a tym samym poziom wsparcia w okolicy 2150 pkt. Już w mijającym tygodniu doszło raz do pogłębienia przeceny. Owszem, nie było to pogłębienie znaczące, ale liczy się także sam fakt. Towarzyszy mu też inny fakt. W chwili, gdy kontrakty wyznaczały nowe minima spadków WIG20 jedynie do nich się zbliżył. WIG20 nowych minimów nie wyznaczył, a zatem wciąż można mówić o próbach ratowania poziomu wsparcia.

Przebieg piątkowej sesji, a szczególnie fakt, że udało się dokonać odbicia, może sugerować, że w ciągu najbliższych dni popyt będzie nieco aktywniejszy. Nie zmienia to faktu, że na razie wciąż mamy do czynienia z trendem spadkowym. Pierwszy ciekawy z naszego punktu widzenia opór znajduje się ponad 100 pkt powyżej aktualnych notowań.