Można przyjąć, że w takim razie wahania cen nie mają znaczenia, ale byłoby to ryzykowne wnioskowanie. Ten spokój na rynku trwa już jakiś czas, a ma miejsce na istotnym z technicznego punktu widzenia poziomie. Okolica 1730 pkt. już od wielu tygodni uchodziła za tą, która potencjalny spadek może zatrzymać. Cóż, faktycznie zatrzymała, ale na razie jej moc nie przekłada się na nic więcej. Nie ma prób odbicia. Konsolidacja na poziomie wsparcia nie jest dobrym prognostykiem. To przejaw jedynie uzyskania przez rynek równowagi, a przecież wsparcie ma doprowadzić do odbicia, a więc do uzyskania ponownie przez popyt przewagi. Tymczasem na rynku mamy senną atmosferę, którą trudno uznać za przejaw kontrataku kupujących. Kilka punktów zwyżki wiosny nie czyni. Pocieszające jest jedynie to, że rynek dalej nie spada, ale ostatnie sesje wcale nie przesądzają o tym, że spadać znowu nie zacznie.
Podczas sesji opublikowano dane o produkcji przemysłowej w strefie euro. W relacji rok do roku zanotowano spadek o 0,5 proc. Oczekiwano spadku 0,7 proc., a dane za poprzedni miesiąc zrewidowano z +0,4 proc. do +0,7 proc. Dane okazały się więc nieznacznie lepsze od tego, na co nastawił się rynek, ale nie miało to przełożenia na wyceny. Podobnie, jak dane o cenach amerykańskiego importu, choć z tym wypadku miejsca na zaskoczenie było jeszcze mniej, a więc bezruch nie jest dziwny.