Może to brzmi brutalnie, ale faktem jest, że uznanie, że debatę kandydatów na urząd prezydenta USA wygrała H. Clinton, wpłynęło na wyceny akcji pozytywnie. Trump postrzegany jest bowiem jako zagrożenie ze względu na swoją nieobliczalność. Clinton jest postrzegana jako przewidywalna, a rynek nie szuka kolejnych źródeł ryzyka, ale spokoju. Z tych dwojga ten spokój utożsamiany jest z kandydatką Demokratów. Oczywiście jest to w pewnym sensie sprawa umowna, ale rynek patrzy do przodu i woli czuć kontrolę nad tym, co się można wydarzyć. W innym wypadku zmuszony jest dyskontować zwiększone ryzyko popełnienia błędu, co skutkuje spadkiem wycen akcji.

Wyceny z początku dnia nie utrzymały się do końca sesji. Na terminowym doszło do pogłębienia aktualnej fali spadków, co sprawiło, że poziom niedawnego dołka stał się bardzo bliski i w związku z tym realnie zagrożony testem. Okolica 1700 pkt. staje się papierkiem lakmusowym dla budowania oczekiwań na przyszłość. Obecnie jest jeszcze szansa na zwyżkę, ale zejście pod poziom 1700 pkt. będzie oznaczało otwarcie drogi ku dołkom w okolicy 1650 pkt., z której trudno będzie zejść. Nie zmienia to faktu, że trudno obecnie zakładać, że przed rynkiem spółek z indeksu WIG20 znajduje się przepaść. Raczej można przyjąć, że potencjał dalszej przeceny jest relatywnie niewielki, choć nie jest wykluczone, że na odbicie trzeba będzie poczekać. Wrzesień skończy się kiepsko, a październikowe minimum zazwyczaj znajduje się zauważalnie pod poziomem końca września.