Aby dobrze zrozumieć, w czym tkwi siła crowdfundingu udziałowego (w skrócie ECF od ang. Equity CrowdFunding), warto wrócić do 1997 r. Właśnie wtedy słynna brytyjska kapela rockowa Marillion, przeżywająca kłopoty finansowe, poprosiła swoich fanów o wsparcie. Na odzew nie trzeba było długo czekać. Miłośnicy zespołu zaczęli wysyłać drobne kwoty, z których uzbierało się 60 tys. dolarów, i zespół mógł pojechać w trasę koncertową. Powodzenie akcji było tak duże, że Marillion skorzystał z podobnego sposobu finansowania podczas wydawania płyt. Fani chętnie nabywali albumy w przedsprzedaży, a kapela szybko wyszła z dołka.
Co istotne, historia ta stała się inspiracją dla amerykańskiego producenta muzycznego Briana Camelio. W 2001 r. stworzył on pierwszą w historii platformę ECF o nazwie ArtistShare. Kilka lat później pojawiły się kolejne tego typu serwisy, takie jak bardziej znany obecnie KickStarter czy IndieGoGo.
Polskie sukcesy
Okazało się bowiem, że zaangażowana społeczność to silne zaplecze nie tylko w sensie socjalno-kulturowym, ale także kapitałowym. To dlatego ECF rozwija się obecnie w wielu krajach, a regulatorzy starają się zapewnić transparentność tego typu finansowania. Ten trend dotarł także do naszego kraju i już mamy całkiem niezłe dokonania na tym polu.
O finansowaniu społecznościowym cała Polska usłyszała w 2019 r., gdy klub piłkarski Wisła Kraków zebrał na platformie Beesfund 4 mln zł od 9125 osób. I to zaledwie w jedną dobę. Klub mógł dzięki tym pieniądzom spłacić zadłużenie licencyjne, a kibice dalej mogli oglądać drużynę na boiskach Ekstraklasy. Informacja o sukcesie zbiórki rozeszła się bardzo szybko i od tamtej pory polskie platformy ECF raczej nie narzekają na brak emitentów i inwestorów.