Od wsparcia ulubionej kapeli po kryptowaluty producentów gier

Historia zbiórek społecznościowych ma dopiero niecałe ćwierć wieku i boom na tym rynku jest jeszcze przed nami. Firmy coraz chętniej korzystają z tej metody finansowania, oferując inwestorom kuszące benefity. Rynkowi sprzyjają też działania europejskiego nadzoru.

Publikacja: 21.11.2020 15:45

Od wsparcia ulubionej kapeli po kryptowaluty producentów gier

Foto: Bloomberg

 

Aby dobrze zrozumieć, w czym tkwi siła crowdfundingu udziałowego (w skrócie ECF od ang. Equity CrowdFunding), warto wrócić do 1997 r. Właśnie wtedy słynna brytyjska kapela rockowa Marillion, przeżywająca kłopoty finansowe, poprosiła swoich fanów o wsparcie. Na odzew nie trzeba było długo czekać. Miłośnicy zespołu zaczęli wysyłać drobne kwoty, z których uzbierało się 60 tys. dolarów, i zespół mógł pojechać w trasę koncertową. Powodzenie akcji było tak duże, że Marillion skorzystał z podobnego sposobu finansowania podczas wydawania płyt. Fani chętnie nabywali albumy w przedsprzedaży, a kapela szybko wyszła z dołka.

Co istotne, historia ta stała się inspiracją dla amerykańskiego producenta muzycznego Briana Camelio. W 2001 r. stworzył on pierwszą w historii platformę ECF o nazwie ArtistShare. Kilka lat później pojawiły się kolejne tego typu serwisy, takie jak bardziej znany obecnie KickStarter czy IndieGoGo.

Polskie sukcesy

Okazało się bowiem, że zaangażowana społeczność to silne zaplecze nie tylko w sensie socjalno-kulturowym, ale także kapitałowym. To dlatego ECF rozwija się obecnie w wielu krajach, a regulatorzy starają się zapewnić transparentność tego typu finansowania. Ten trend dotarł także do naszego kraju i już mamy całkiem niezłe dokonania na tym polu.

O finansowaniu społecznościowym cała Polska usłyszała w 2019 r., gdy klub piłkarski Wisła Kraków zebrał na platformie Beesfund 4 mln zł od 9125 osób. I to zaledwie w jedną dobę. Klub mógł dzięki tym pieniądzom spłacić zadłużenie licencyjne, a kibice dalej mogli oglądać drużynę na boiskach Ekstraklasy. Informacja o sukcesie zbiórki rozeszła się bardzo szybko i od tamtej pory polskie platformy ECF raczej nie narzekają na brak emitentów i inwestorów.

Momentem przełomowym dla tego typu finansowania było wejście w życie (21 lipca 2018 r.) rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE podwyższającego limit zbiórek ze 100 tys. euro do 1 mln euro. Za tę pierwszą kwotę Wisła raczej nie zdołałaby się podnieść, ale dzięki drugiej już tak.

Różnica jest o tyle istotna, że zaczęła się zacierać granica między społecznościową zrzutką a społecznościowym inwestowaniem, między zbiórką a emisją, między darczyńcą a inwestorem. O ile bowiem krakowski klub, podobnie jak Marillion w 1997 r., po prostu potrzebował pomocy fanów, o tyle teraz wiele firm sięga po crowdfunding, bo chce rozwijać swój biznes, a inwestorzy mają czerpać z tego rozwoju korzyści.

Świetnym przykładem są trzy ostatnie emisje organizowane przez Janusza Palikota na platformie Crowdway. Znany biznesmen wrócił do branży alkoholowej i uruchomił projekty: Tenczyńska Okovita, Tenczynek Bezalkoholowe i Alembik Polska. Wszystkie zakończyły się sukcesem. Udało się zebrać maksymalne możliwe kwoty.

Łącznie w nowe biznesy Palikota zainwestowało 3655 osób. Co istotne, każdy mógł nabyć pakiety akcji o różnej wartości i otrzymywał dodatkowe benefity. W przypadku Okovity były to – w wersji minimum – karty uprawniające do zniżek przy zakupach produktów spółki, a w wersji maksimum możliwość uwarzenia własnego piwa. Oprócz pakietów lojalnościowych zostały przedstawione plany wypłaty dywidendy, a więc coś, co jest normą na rynku giełdowym. Poza tym każdy z nabywców akcji stał się akcjonariuszem, a więc może uczestniczyć w corocznym zjeździe inwestorów.

Taki obfity pakiet korzyści nie jest wyjątkiem. Coraz więcej firm korzystających z ECF kusi w ten sposób potencjalnych nabywców akcji. Na przykład Brokreacja oferująca akcje na platformie Beesfund proponuje wybór spośród siedmiu różnych pakietów lojalnościowych. ECF coraz częściej staje się więc ciekawym sposobem na uzupełnienie giełdowego portfela akcji, a nie tylko „zrzutką". Nie jest to jednak inwestycja pozbawiona ryzyka.

Niebezpieczeństwa i szanse

Nie przez przypadek w podawanych wcześniej przykładach udanych zbiórek przewijały się projekty, za którymi stoi silny kapitał społeczny: fani muzyki, kibice piłkarscy, miłośnicy kraftowych piw. Im większy jest ten kapitał, tym większe szanse na powodzenie.

Ale nie wszystkie emisje kończą się sukcesem. Przykładem jest giełda kryptowalutowa Coinqusita, która celowała w maksymalną pulę 4 mln zł, a zebrała tylko 232 tys. zł. Być może zadecydowała tu ocena ryzyka inwestycyjnego związana z dość nowatorskim i nieuregulowanym biznesem (obrót kryptowalutami). W przypadku Coinquisty ryzyko wydawało się inwestorom tak duże, że bali się wyłożyć kapitał.

Ocena ryzyka wcale nie jest jednak łatwa. Emitenci na platformach ECF nie mają takich obowiązków informacyjnych jak emitenci giełdowi. Nie muszą tworzyć prospektu emisyjnego, publikować raportów okresowych i bieżących itp. Ten brak transparentności to kolejny rodzaj ryzyka wymienianego przy okazji tego typu inwestycji. Trzeci rodzaj, być może najważniejszy, to brak rynku wtórnego dla emitowanych akcji. Oznacza to, że nie jesteśmy w stanie uzyskać rynkowej wyceny naszych udziałów i nie mamy możliwości łatwego ich sprzedania. Czasem trzeba czekać na wykup menedżerski, na giełdowy debiut albo szukać nabywców na własną rękę.

Mimo przeszkód rynek ECF rośnie. Świadczy o tym chociażby to, że w trudnym 2020 r. dwie polskie platformy: Beesfund i Crowdway zdołały pozyskać dla emitentów więcej pieniędzy niż w całym 2019 r. Co więcej, w październiku pojawiły się świetne wieści z Parlamentu Europejskiego, który przegłosował podwyższenie limitu zbiórek do 5 mln euro w 2021 r. Ponadto poprawić ma się transparentność emisji. Zostanie wprowadzony wymóg publikacji kluczowych informacji inwestycyjnych. Platformy będą musiały informować nabywców udziałów o potencjalnym ryzyku. Poza tym unijna regulacja umożliwi rozszerzenie zbiórek na inne kraje Wspólnoty.

Z kolei GPW niedawno uruchomiła inicjatywę crowdfundingową Raisemana. Jest to platforma bazująca na technologii blockchain. Producenci gier będą mogli zbierać na niej pieniądze na konkretne tytuły, w zamian oferując nabywcom udział w przychodach. Reprezentacją tego udziału stanie się cyfrowy token.

I tak od spontanicznej zbiórki na rockową kapelę w 1997 r. przeszliśmy do społecznego finansowania gier komputerowych przy pomocy kryptowalut. A wygląda na to, że to dopiero początek. ¶

Inwestycje
Trzy warstwy regulacji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Jak przeprowadzić spółkę przez spór korporacyjny?
Inwestycje
Porozumienia akcjonariuszy w spółkach publicznych
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Unikanie sporów potransakcyjnych