Stworzenie narodowej grupy finansowej (czy - jak chce wczorajszy "Nasz Dziennik" - Polskiego Koncernu Finansowego) z udziałem PKO BP i PZU, być może również Poczty Polskiej - to chwytliwy pomysł. Od razu powiedzmy też, że nie wymyślili go przedstawiciele obecnego układu rządzącego. Taki pomysł był mocno lansowany również przez poprzedni rząd, czyli SLD.

Dlaczego hasło narodowej grupy jest chwytliwe? Bo pozwala na utworzenie wielkiego (oczywiście, z naszej krajowej perspektywy) podmiotu, który na pewno dominowałby na naszym lokalnym rynku. A przy odrobinie szczęścia byłby w stanie dokonywać zakupów podobnych firm za granicą.

Trzeba jednak pamiętać, że każda decyzja o ekspansji zagranicznej musi być poprzedzona analizą potencjalnych zysków w zestawieniu z wydatkami, jakie należy ponieść. Opłacalność przejęcia banku X na Ukrainie czy w Rosji nie będzie większa wówczas, gdy przejmować go będzie Polski Koncern Finansowy, a nie po prostu PKO BP.

Warto też zdawać sobie sprawę z problemów, jakie mogą się pojawić przy operacji tworzenia narodowej grupy finansowej. Każda z łączących się firm zatrudnia wiele tysięcy osób. Część stanowisk okazałaby się niepotrzebna. To zaś oznaczałoby redukcje zatrudnienia. Konsolidowane firmy mają - dziś konkurujące ze sobą - spółki zależne, które również należałoby połączyć. To też oznacza zwolnienia - już nie tylko szeregowych pracowników w "okienkach", ale być może i w zarządach.

Same sprawy ludzkie to ogromne komplikacje. A na tym pewnie by się nie skończyło...