To efekt skupu tych obligacji, rozpoczętego wczoraj przez Europejski Bank Centralny. W miniony czwartek frankfurcka instytucja wznowiła przerwany w marcu skup obligacji Grecji, Irlandii i Portugalii, ale spotkało się to z krytyką wielu ekonomistów. Jak tłumaczyli, z sytuacją tych państw inwestorzy już się pogodzili, a dziś ich obawy budzi kondycja Hiszpanii i Włoch.

– Wygląda na to, że EBC zdecydował się wyciągnąć bazookę – komentował wczoraj Douglas Borthwick, główny strateg walutowy w Faros Trading.

Ekonomiści nie są zgodni co do tego, czy operacje EBC na dłuższą metę będą równie skuteczne jak wczoraj. Wskazują m.in., że skup obligacji Irlandii i Portugalii nie uchronił ich przed koniecznością sięgnięcia po międzynarodową pomoc. Jednym z powodów mogło być to, że zakupy EBC były zbyt małe. W ciągu ośmiu miesięcy od maja 2010 r. nabył on papiery greckie, portugalskie i irlandzkie za 75 mld euro. Był w posiadaniu do 20 proc. obligacji każdego z tych państw. Gdyby chciał osiągnąć ten cel w przypadku Hiszpanii i Włoch, musiałby wydać około 435 mld euro. Na taką skalę zakupów EBC zapewne się nie zdobędzie, bo nie wszyscy członkowie jego rady?zarządzającej popierają te operacje.

Gdyby jednak ten opór został przełamany, EBC przypuszczalnie nie byłby w stanie sterylizować tak dużych zakupów obligacji (tzn. przyjmować od banków komercyjnych depozytów o wartości równej tym zakupom, aby nie dopuścić do wzrostu podaży pieniądza – red.) – zauważa Carsten Brzeski, ekonomista z ING. – To oznaczałoby, że EBC złamał ostatnią ze swoich zasad – dodaje. Część ekonomistów uważa jednak, że niesterylizowane zakupy obligacji skarbowych – czyli ilościowe łagodzenie polityki pieniężnej (QE) – jest jedynym antidotum na kryzys w Europie.