Ostatni miesiąc 2016 r. był jednym z najgorszych w historii dla polskich funduszy inwestycyjnych. Wypłacono z nich o 9,6 mld zł więcej niż do nich wpłacono, oszacowały Analizy Online.
Gorszy wynik TFI osiągnęły tylko raz, w styczniu 2008 r., kiedy to inwestorzy wycofali z funduszy aż 11 mld zł netto. Podstawowa różnica polega na tym, że wtedy oszczędności wypłacali detaliczni klienci zarządzających, teraz robią to inwestorzy instytucjonalni.
Powód? Od 1 stycznia optymalizacja podatkowa za pośrednictwem polskich funduszy inwestycyjnych przestała się opłacać. 29 listopada 2016 r. prezydent podpisał ustawę o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych i innych ustaw, zgodnie z którą przychody funduszy pochodzące ze spółek niemających osobowości prawnej i niepodlegających opodatkowaniu zostaną objęte podatkiem CIT.
Do ubiegłego roku popularna struktura antypodatkowa z wykorzystaniem polskiego funduszu polegała na tym, że FIZ inwestował w akcje luksemburskiej spółki osobowej (niemającej osobowości prawnej) a ta z kolei była udziałowcem polskiej spółki również nieposiadającej osobowości prawnej, np. komandytowej. Nowe przepisy sprawiły, że od przychodów osiąganych z inwestycji w tego typu spółki fundusz będzie płacił 19 proc. podatku, wcześniej nie musiał tego robić.
Przedstawiciele branży od początku przekonywali stronę rządową, że wypływy budżetowe z tytułu opodatkowania funduszy mogą się okazać znikome (wicepremier Mateusz Morawiecki szacował je na 200-300 mln zł w 2017 r.), bo podmioty, które „optymalizowały majątek" za pośrednictwem polskich wehikułów, zaczną to robić za granicą.