Według jego informacji, gabinet premier Julii Tymoszenko chce zaciągnąć kredyt na mało przejrzystych warunkach w rosyjskim banku Troika Dialog oraz u spółek zarejestrowanych w rajach podatkowych.

Kredyt, który chce zaciągnąć rząd Tymoszenko, jest potrzebny Naftohazowi, państwowemu koncernowi gazowemu, na zakup gazu potrzebnego do zapełnienia magazynów na zimę. W ostatnich miesiącach wielu unijnych i rosyjskich polityków przestrzegało, że jeśli Naftohazowi się to nie uda, dostawy surowca do Europy mogą zostać przerwane.

W czerwcu Naftohaz zwrócił się do Komisji Europejskiej o 4 mld USD kredytu na zakup gazu. Komisja stwierdziła wówczas, że nie posiada wystarczających środków w budżecie. Zadeklarowała jednak, że skłoni europejskie banki do udzielenia takiej pożyczki Ukraińcom. Wielostronne rozmowy dotyczące kredytu jeszcze się nie zakończyły. Prowadzenie przez rząd równoległych negocjacji z rosyjskimi pożyczkodawcami może świadczyć o tym, że porozumienie o kredycie z Zachodu jest trudne do osiągnięcia.

KE stawia Kijowowi twarde warunki. Ukraina może nie dostać pożyczki, jeżeli rząd nie zacznie reformować rynku gazu. Bruksela chce, by przestał wspierać z budżetu zakup surowca przez miejskie przedsiębiorstwa energetyczne. Naftohaz sprzedaje im obecnie gaz po cenach niższych niż rynkowe, a różnica pomiędzy nimi a cenami, które koncern płaci, kupując błękitne paliwo z importu, jest pokrywana z budżetu państwa. Rząd przekazuje te pieniądze Naftohazowi. Unii Europejskiej zależy, by Ukraina wycofała się z tego systemu, gdyż powiększa on deficyt budżetowy.

Dużą wagę do reformy rynku gazu przywiązuje również Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Uzależnił on wypłatę wsparcia antykryzysowego dla Ukrainy m.in. od tego, czy Naftohaz podwyższy taryfy o 20 proc.