Cena uncji złota zakończyła sierpień na historycznych maksimach, tuż pod poziomem 3500 USD. Na początku września ta bariera pękła i notowania królewskiego kruszcu opuściły czteromiesięczną konsolidację po bardzo udanym pierwszym kwartale. Aktualnie stopa zwrotu od początku roku sięga już 35 proc. To wynik aż o około 15 p.p. lepszy niż globalny koszyk akcji (także wyceniany w dolarach amerykańskich). Czy więc warto mieć złoto w swoim portfelu?

Królewski kruszec ma równie silne grona zagorzałych przeciwników, jak i zwolenników. Do tej pierwszej grupy zalicza się Warren Buffett, czyli jeden z najlepszych inwestorów w historii. Podobnie jak przeciwnicy złota, uważa on, że kruszec ten nie jest użyteczny ani produktywny, gdyż nie generuje dochodu i nie przynosi dywidend. Złoto nie tworzy także wartości, a Buffett znany jest z inwestowania w wartość. W tym względzie jego zdanie nie może specjalnie dziwić. Zresztą jest on także przeciwny nadmiernej dywersyfikacji portfela, gdyż ogranicza to potencjalne stopy zwrotu umiejętnych w doborze niedocenionych akcji inwestorów. Z kolei złoto uważane jest za jednego z lepszych dywersyfikantów dla portfela akcji. Korelacja jego stóp zwrotu z indeksami akcji jest bowiem niewielka, co zresztą Buffett w pewnym sensie także zauważa, mówiąc, że inwestowanie w złoto to sposób na obstawianie strachu. Jego wartość często bowiem rośnie, gdy ludzie się boją.

Paradoksalnie argumenty zwolenników złota są zaskakująco zbieżne. Nikt z nich nie kontestuje faktu, że złoto nie generuje dużej wartości; ono bowiem zachowuje ją w czasie. Złoto od wieków wykorzystywane było jako środek do przechowywania wartości i nie zmienia się to także współcześnie. Z kolei argument związany z potencjalnym negatywnym wpływem złota na rentowność całego portfela, złożonego głównie z akcji, także jest słuszny, ale nie przekreśla pozytywnego wpływu w okresach, gdy akcje z reguły radzą sobie słabiej. Tym samym stopa zwrotu całego portfela, z uwzględnieniem złota, może być mniej zmienna i w tym kontekście bardziej znośna dla przeciętnego Kowalskiego, którego awersja do ryzyka w postaci spadków wycen jest zdecydowanie wyższa niż Buffetta, który silnymi spadkami cen akcji się zbytnio nie przejmuje.

Podsumowując, można powiedzieć, że złoto w portfelu nie jest dla każdego. Doświadczony inwestor, który potrafi dostrzec ukrytą wartość w akcjach, zarobi zdecydowanie więcej, unikając lokowania swoich ograniczonych środków w złoto. Przeciętny Kowalski na domieszce kruszcu do portfela może jednak w dłuższym okresie więcej zyskać niż stracić. Złoto bowiem bardzo dobrze się sprawdza w strategii „kup i trzymaj” w ramach zwiększenia dywersyfikacji portfela złożonego z bardziej klasycznych aktywów, jak akcje i obligacje. Ten rok to tylko potwierdza.