Inwestycja, realizowana przez rządy i firmy z Rosji, Bułgarii i Grecji, uznawana jest za jeden ze strategicznych projektów energetycznych Kremla.
– Nie widzimy żadnych sensownych podstaw dla inwestycji Burgas-Aleksandropolis. Nie mamy zaś intencji realizowania projektów pozbawionych celu – powiedział Rosen Płewneliew, minister rozwoju regionalnego w nowym rządzie. Nie wyjaśnił, dlaczego Bułgaria miałaby zrezygnować z budowy tego rurociągu. Inwestycji tej sprzeciwiały się głównie nadmorskie samorządy, uznając rurociąg za zagrożenie ekologiczne, które uderzy w turystykę.
Ponad tydzień temu Bojko Borisow, szef zwycięskiej w wyborach partii GERB i premier nowego rządu, napisał list do urzędującego wtedy ministra gospodarki Petara Dimitrowa, w którym poprosił o wstrzymanie prac nad dużymi projektami energetycznymi zatwierdzonymi przez odchodzący socjalistyczny rząd. Wśród zakwestionowanych projektów znalazły się m.in. inwestycje realizowane przez rosyjskie firmy m.in. gazociąg South Stream i elektrownia atomowa w Belene.
– Jeżeli rzeczywiście bułgarski rząd zrywałby umowy, które już są realizowane, świadczyłoby to o małej wiarygodności inwestycyjnej naszego regionu. Bułgaria jest jednak bardzo związana z Rosją i być może w przypadku oświadczeń dotyczących Burgas-Aleksandropolis chodzi jedynie o chęć uzyskania czegoś od Moskwy – twierdzi Andrzej Szczęśniak, analityk rynku energetycznego.