W czwartek o takich planach powiadomiły francuskie źródła rządowe. Podobnie jak na Wyspach podatek ma być jednorazowy i dotyczyć tylko premii powyżej 27 tys. euro (112 tys. zł). Rząd w Londynie ustalił ten pułap na 25 tys. funtów (114 tys. zł). W obu przypadkach daninę płaciliby nie bezpośrednio bankowcy, ale ich pracodawcy.
Na Wielkiej Brytanii i Francji prawdopodobnie się jednak nie skończy. Brytyjski premier Gordon Brown zaapelował, aby rozwiązanie stało się jednym z tematów posiedzenia Rady Europejskiej (przywódców krajów UE), które odbyło się wczoraj wieczorem, po zamknięciu tego wydania „Parkietu”.
Tego samego dnia Brown wraz z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym opublikowali na łamach „Wall Street Journal” artykuł, w którym wzywają m.in. do ustanowienia „nadzwyczajnego” podatku od tegorocznych premii w sektorze finansowym w skali światowej. Jak argumentują, zyski banków są w dużej mierze efektem rządowego wsparcia, więc przeznaczanie ich na gigantyczne bonusy jest niesprawiedliwe wobec podatników. Jak jednak zauważają, jeśli rozwiązanie to przyjęłyby tylko niektóre państwa, mogłoby ono uderzyć w konkurencyjność ich sektorów bankowych.
Takie obawy są żywe szczególnie w londyńskim City, które jest jednym z najważniejszych centrów finansowych świata. Dodatkowo podgrzał je wczoraj Michel Derobert, sekretarz generalny Szwajcarskiego Stowarzyszenia Bankowców Prywatnych, który zauważył, że helwecki sektor bankowy z pewnością zyska na prowadzonej w Paryżu i Londynie kampanii przeciwko bonusom.
Wspólny artykuł Browna i Sarkozy’ego odczytano jako próbę zażegnania sporu, który wybuchł między nimi po wyborze Francuza Michaela Barniera na komisarza UE ds. rynku wewnętrznego pod koniec listopada. Francuski prezydent zasugerował wówczas w jednym z wywiadów, że świadczy to o fiasku anglosaskiego modelu bankowości i triumfie modelu kontynentalnego. W City odczytano to jako zapowiedź, że Barnier będzie zwolennikiem spętania sektora bankowego nadmiernymi regulacjami.