Fundusz zarzuca Citigroup, że został przez niego wprowadzony w błąd co do inwestycji. ADIA chce uzyskać 4 mld USD odszkodowania, jeżeli umowa nie zostanie anulowana.

Kontrowersyjny kontrakt został zawarty na jesieni 2007 r. Na jego mocy ADIA nabył instrumenty finansowe wymienialne na akcje. Wymiana miała nastąpić od połowy marca 2010 r. do połowy września 2010 r. po cenie od 31,83 USD za akcję do 37,24 USD za walor. Cena papierów Citigroup wynosiła we wtorek na zamknięciu tylko 3,56 USD. Od momentu zawarcia umowy, kurs akcji tego ciężko doświadczonego przez kryzys banku spadł o około 90 proc.

Analitycy wskazują, że fundusz z Abu Zabi ma małe szanse na znaczące zmniejszenie strat po nietrafionej inwestycji. – Cała sprawa dotyczy frustracji. ADIA miała wielkie plany związane z tą inwestycją, które nie zostały zrealizowane. Pierwszymi ludźmi, na których zaś wrzeszczysz po czymś takim, są ci, którzy sprzedali ci produkt. Szanse ADIA na wygranie sprawy są bliskie zeru – twierdzi Ralph Silva, strateg z Silva Research Network.

Citigroup raczej nie chce stwarzać precedensu i płacić państwowemu funduszowi za jego błędy. Mogłoby to skłonić inne tego typu instytucje do roszczeń wobec banków. Część analityków wskazuje jednak, że Citi powinno polubownie załatwić sprawę z tak ważnym klientem jak ADIA. – W interesie Citigroup jest, by jego szef Vikram Pandit poleciał do Dubaju, by zmniejszyć cenę wymiany do 10 USD za akcję – wskazuje Dick Bove, analityk z Rochdale Securities.

Pozew raczej nie przeszkodzi jednak spłacie przez Citi 20,5 mld USD pomocy od rządu USA. Rząd zrobił zresztą bankowi dużą przysługę – według „The Washington Post” pozwolił na to, by Citi zatrzymał na pewien czas ulgi podatkowe, które powinny wygasnąć wraz ze spłatą pomocy. Bank uniknie w ten sposób miliardów dolarów podatków.