Analitycy nie przewidują jednak, by spekulacja przybrała takie rozmiary, jak wiosną 2008 r., kiedy zaniepokojenie rekordowo wysokimi cenami ropy wyrażali też politycy. Prezydent Francji Nikolas Sarkozy proponował nawet rezygnację z akcyzy, którą obciążona jest cena benzyny.
Amerykański Kongres utworzył specjalną komisję do zbadania spekulacyjnych przyczyn wzrostu cen ropy, ale jej prace nie przyniosły konkretnych rezultatów. Bo nie mogły. Zamiarem kongresmenów było ukrócenie nadmiernej spekulacji, ale nie udało się ustalić poziomu, od którego zaczyna się owa nadmierność, a ponadto spekulacji zabronić przecież nie można, bo jest ona istotą rynku.
[ramka][b]Jesper Dannesboe - Starszy strateg surowcowy, Societe Generale, Londyn[/b]
Istnieją dwie kluczowe siły, które będą kształtowały koniunkturę na rynkach surowcowych w 2010 r. Po pierwsze, stopy procentowe w rozwiniętych gospodarkach będą się utrzymywały na niskim poziomie. To sprawi, że kapitał nadal będzie napływał na rynki aktywów uważanych za ryzykowne. Ponieważ oprocentowanie lokat w bankach jest mało atrakcyjne, to inwestycje w surowce, których ceny są pozytywnie skorelowane ze stopą wzrostu gospodarczego, będą się cieszyły dużą popularnością.Po drugie, surowce są wykorzystywane jako zabezpieczenie przed inflacją. Zjawisko to się nasila wraz z obawami, że polityka pieniężna zbyt długo pozostanie luźna. Ogromne deficyty budżetowe w USA, Japonii i Europie mogą bowiem wywierać presję na banki centralne, aby utrzymały stopy procentowe na poziomie, który uaktywni inflację. Nie twierdzę, że ten scenariusz jest bardzo prawdopodobny, niemniej jednak inwestorzy wyraźnie próbują się na taką ewentualność zabezpieczyć.W 2009 r. ceny surowców podbijała deprecjacja dolara. Ten czynnik będzie odgrywał rolę także w pierwszej połowie 2010 r., lecz później dolar przestanie się osłabiać. Nastąpi natomiast poprawa po stronie czynników fundamentalnych, czyli popytu i podaży. O ile w mijającym roku to głównie napływ kapitału inwestycyjnego odpowiadał za zwyżki na rynku towarowym, o tyle 2010 r. za sprawą ożywienia gospodarczego wyraźnie wzrośnie fizyczny popyt na wszystkie niemal surowce.Nasze prognozy na 2010 rok nie odbiegają zanadto od konsensusu. Najwyraźniej będą rosły ceny złota i innych metali szlachetnych. Złoto jest bowiem najpowszechniejszym zabezpieczeniem na wypadek inflacji. Cena tego kruszcu w ciągu pół roku wzrośnie do 1450 USD za uncję w porównaniu z około 1100 USD pod koniec grudnia. W górę pójdą również ceny ropy naftowej. Spodziewamy się, że w drugiej połowie 2010 r. ropa typu WTI będzie kosztowała ponad 90 USD za baryłkę w porównaniu z około 79 USD obecnie. Mocno podrożeją także gaz ziemny oraz nikiel. Natomiast surowce rolnicze, takie jak pszenica i soja, będą radziły sobie gorzej.Rosnące ceny surowców teoretycznie mogą zahamować ożywienie gospodarcze, ale ryzyko jest znikome. Aby tak się stało, ropa musiałaby podrożeć powyżej 120 USD za baryłkę, tymczasem oczekujemy, że jej ceny będą rosły powoli. Uważamy, że spekulacyjny kapitał, który mógłby wywołać niebezpieczny skok cen ropy, będzie się kierował raczej na rynek złota. Tam zaś nawet dwukrotny wzrost cen nie wpłynie negatywnie na sferę realną gospodarki, ponieważ kruszec ten nie jest praktycznie wykorzystywany w przemyśle.
[b]Tanapoom Damraks - strateg surowcowy, Bank of America – Merrill Lynch, Londyn[/b]
W 2010 r. na rynku surowcowym będzie dominowała tendencja zwyżkowa. Po stronie podażowej istnieją obecnie niewykorzystane moce, co wkrótce powinno się zmienić. Wówczas nasili się presja na wzrost cen. Tym bardziej że ze względu na szybkie ożywienie gospodarcze na świecie popyt będzie nadal rósł. Ponadto, dolar pozostanie tani, co także sprzyja wysokim cenom na rynkach towarowych.Wśród ogółu surowców wyróżniała się będzie ropa. Jej cena w 2010 r. wyniesie średnio 85 USD za baryłkę w porównaniu z około 79 USD pod koniec grudnia i 68 USD średnio w 2009 r. Pomimo gigantycznych zwyżek cen w mijającym roku w 2010 r. potencjał wzrostowy zachowają ceny miedzi. Spodziewamy się bowiem, że odbicie w produkcji przemysłowej zwiększy zapotrzebowanie na ten metal, podczas gdy jego podaż jest ograniczona. Jeśli chodzi o złoto, uważamy, że będzie ono kosztowało w 2010 r. średnio 1100 USD za uncję w porównaniu z 973 USD w 2009 r. Wprawdzie prognoza nieznacznie tylko przewyższa obecną cenę kruszca, ale spodziewamy się, że w dłuższej perspektywie będzie on nadal drożał.Istnieje jednak kilka czynników, które mogą podkopać koniunkturę na rynkach surowcowych. Może to być na przykład podwyżka stóp procentowych w dużych gospodarkach, które może osłabić popyt inwestycyjny na takie aktywa. Ale nie sądzę, aby rzeczywiście tak się stało. Koszt pieniądza zacznie bowiem iść w górę dopiero w chwili, gdy gospodarki będą w dobrej kondycji, a popyt fizyczny na surowce się odrodzi.Poza tym Chiny mogą skończyć z polityką stymulacyjną, gdy władze dojdą do wniosku, że tamtejszym rynkom finansowym zagraża bańka spekulacyjna. Ale to raczej nie nastąpi w najbliższym roku.Z kolei rosnące ceny surowców mogłyby zahamować ożywienie w światowej gospodarce. Stałoby się tak, gdyby ceny ropy naftowej podskoczyły powyżej 100 USD za baryłkę. [/ramka]