Deficyt finansów publicznych w strefie euro sięgnął w zeszłym roku 6,3 proc., najwyższego poziomu od pojawienia się wspólnej waluty w 1999 r. – wynika z danych Eurostatu. W 2008 r. wynosił on jedynie 2 proc. Żaden z krajów Unii nie ma nadwyżki budżetowej. Polska, „zielona wyspa” na gospodarczej mapie Europy, z deficytem równym 7,1 proc. PKB, wypadła gorzej od unijnej średniej.
Największy niepokój ekonomistów wzbudziła jednak czołówka niechlubnej statystyki. Okazało się bowiem, że Irlandia była w 2009 r. 14,3 proc. PKB pod kreską, choć według wstępnych danych deficyt wyniósł 12,5 proc. PKB. Druga pod tym względem była Grecja. Jej deficyt sięgnął 13,6 proc. PKB – rząd w Atenach podawał wcześniej, że „tylko” 12,9 proc. PKB. Eurostat poskarżył się, że Grecja dostarcza mu nieprecyzyjnych danych. Przy kolejnym odczycie zeszłoroczny deficyt może więc wynieść nawet 14,2 proc. PKB.
[srodtytul]Niezadowolenie rynku[/srodtytul]
Dane Eurostatu uderzyły w nastroje inwestorów. Spadało wczoraj wiele europejskich indeksów. Stoxx Europe 600 stracił 1,08 proc., niemiecki DAX 0,99 proc., francuski CAC40 1,3 proc. Polski WIG20 zamknął się 2,45 proc. na minusie, a grecki ASE spadł w ciągu dnia o 3,9 proc. – Rynek nerwowo zareagował na dane Eurostatu. Obawiam się więc o przyszłość. Giełdy mogą w tym roku tracić, gdyż pierwsza poprawa w dziedzinie finansów publicznych nie nastąpi wcześniej niż w 2011 r. – twierdzi Martin Huefner, główny ekonomista niemieckiego funduszu Assenagon.
Silna była reakcja rynku długu. Rentowność irlandzkich obligacji dziesięcioletnich wzrosła o 17 pb, do poziomu 4,77 proc., greckich o 71 pb, do 8,8 proc., portugalskich o 15 pb, do 4,92 proc. Inwestorzy wyprzedawali przede wszystkim dług państw z obrzeży strefy euro. Powróciły bowiem obawy przed bankructwem Grecji. Wzrosły one wczoraj również po tym, gdy agencja Moody’s obniżyła grecki rating z poziomu A2 do A3 (z perspektywą negatywną).