Doradzać prezydenckiej administracji będzie jeszcze do końca roku. Później wróci wykładać na Uniwersytet Harvarda.
Summers, były sekretarz skarbu w administracji Billa Clintona, nosił się z zamiarem odejścia przez kilka miesięcy. Doradzał Obamie od początku jego kadencji w 2009 r. Zadeklarował wtedy, że będzie służył prezydentowi swoją radą i doświadczeniem przez rok. Pozostał jednak na stanowisku dłużej, niż planował, m.in. z powodu udziału w pracach nad reformą regulacji rynków.
Opinie co do wyników pracy Summersa są podzielone. Wszyscy zgadzają się jednak, że odegrał dużą rolę w kształtowaniu polityki gospodarczej obecnej administracji. „Gospodarka znalazła się na właściwej drodze w niemałej mierze dzięki mądrym radom Larry’ego” – napisał prezydent Obama. Z kolei John Boehner, lider republikańskiej opozycji w Izbie Reprezentantów, wezwał kilka dni temu Obamę, by pozbawił stanowisk Summersa oraz Timothy Geithnera, sekretarza skarbu. Jego zdaniem ci ludzie są odpowiedzialni za to, że ożywienie gospodarcze w USA nie jest dostatecznie silne.
Wraz z rezygnacją Summersa jedynym członkiem głównego zespołu doradców ekonomicznych służącym Obamie od początku rządów będzie Geithner. Peter Orszag, szef Biura Zarządzania i Budżetu (instytucji doradczej podległej Białemu Domowi), złożył dymisję w lipcu. Zastąpi go wkrótce Jacob Lew, szef tej instytucji za kadencji Clintona. Cristina Romer, przewodnicząca Rady Doradców Ekonomicznych prezydenta, zrezygnowała na początku września. Jej następcą będzie Austan Goolsbee, jeden z członków tej rady.
Dużo trudniejsze może się okazać znalezienie osoby, która zastąpi Summersa. Nieoficjalne doniesienia mówią, że administracja Obamy poszukuje na to stanowisko menedżera z dużej spółki, który zdołałby przekonać przedsiębiorców do polityki gospodarczej rządu USA. Niewykluczone, że z przyczyn wizerunkowych wybrana zostanie kobieta (by wyborcy nie odnosili wrażenia, że administracja Obamy jest zdominowana przez mężczyzn).