Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd opublikowała dziś wyniki dochodzenia, po wydarzeniu, które przeszło do historii pod nazwą "flash crash".
6 maja tego roku, mniej więcej w połowie notowań, indeksy gwałtownie zanurkowały choć nie wydarzyło się nic, co uzasadniałoby tak gwałtowny spadek. Wskaźnik Dow Jones w pewnym momencie tracił prawie tysiąc punktów.
Według raportu Komisji winne było automatyczne zlecenie sprzedaży jednej z firm. SEC nie ujawniła nazwy firmy. Według agencji Bloomberg tą feralną firmą okazał się fundusz inwestycyjny Waddell & Reed Financial Inc.
Algorytm programu używanego przez firmę, spowodował, że wyszło od niej zlecenie sprzedaży 75 tys. kontraktów E-Mini S&P500, wartych około 4.1 mld dolarów. Wywołało to reakcję łańcuchową. Indeks Dow Jones przed 21.00 czasu polskiego nagle stracił blisko 1000 pkt, najwięcej w ciągu jednej sesji od 1987 roku. Potem jednak dosyć szybko zaczął odrabiać straty. Przed 22.00 spadki przekraczały „tylko” 3 proc.
- Raport Komisji potwierdza, że "błyskawiczny rynek" to nie zawsze "dobry rynek" - uważa kongresmen Paul Kanjorski.