Część pieniędzy, jakie pozyska od inwestorów, planuje przeznaczyć na ekspansję na Ukrainie, gdzie obecna jest też nasza GPW.
Decyzję o wprowadzeniu akcji do obrotu publicznego podjęła rada nadzorcza RTS (akcjonariuszami giełdy jest kilkadziesiąt firm brokerskich i banków). Na razie nie wiadomo, jaką wartość może mieć oferta papierów. – Większość giełd na świecie przeprowadziła lub przeprowadza ofertę publiczną. To jeden z czynników, który świadczy o rozwoju rynku kapitałowego – uważa Roman Gorjunow, prezes RTS.
Możliwe, że miał na myśli także trwającą ofertę akcji naszej GPW, która jest konkurentem Rosjan na Ukrainie. Warszawska instytucja ma tam 25 proc. udziałów w giełdzie Innex, która ma na razie śladowe udziały w obrocie papierami ukraińskich spółek. RTS posiada z kolei 40 proc. Ukraińskiej Birży, na której koncentruje się większość handlu ukraińskimi akcjami. Właśnie tę spółkę Rosjanie chcą zasilić kapitałem pozyskanym w ofercie publicznej. Ostatnio RTS rozwija na bazie Ukraińskiej Birży na Ukrainie handel instrumentami pochodnymi.Moskiewska giełda chce wejść też do innych krajów byłego ZSRR. Szczególnie interesuje się Kazachstanem.
Plany związane z wejściem na giełdę ma też inna moskiewska giełda – MICEX, największa konkurentka RTS. Jej strategia zakłada upublicznienie w ciągu trzech–czterech lat. Analitycy wskazują, że plany RTS mogą doprowadzić do przyspieszenia oferty publicznej MICEX.
Latem 10 proc. akcji RTS próbował kupić Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju. Proponował za nie ok. 70 mln USD. Oznacza to, że giełda byłaby wyceniona na ok. 2 mld zł, podobnie jak GPW w ofercie publicznej (1,9 mld zł). Sprzedaż akcji RTS zablokował Kreml.