Kraj ten przez ostatni rok, w odróżnieniu od innych państw z peryferii strefy euro, w małym stopniu budził negatywne emocje inwestorów. To się może jednak zmienić po głosowaniu nad wotum zaufania dla rządu Silvio Berlusconiego, zaplanowanym na przyszły wtorek. Może ono rozpocząć dłuższy okres niestabilności politycznej we Włoszech w czasie, gdy inwestorzy odwracają się od ryzykownych aktywów z obrzeży eurolandu.

Kondycja fiskalna Włoch nie jest obecnie dramatyczna. Ich deficyt finansów publicznych wyniesie w tym roku prawdopodobnie 5 proc. PKB (gdy np. w Hiszpanii 9,3 proc. PKB). Zadłużenie gospodarstw domowych sięga jedynie 47 proc. PKB. Dług publiczny jest wysoki. Może na koniec roku wynieść 119 proc. PKB, ale inwestorzy nie wpadli jak dotąd w panikę z tego powodu. Jest to w dużej mierze zasługa Giulio Tremontiego, ministra finansów.

Poważne zadania czekają jednak włoski rząd w przyszłym roku. Przewiduje on zmniejszenie deficytu finansów publicznych do 3,9 proc. PKB. Komisja Europejska spodziewa się , że deficyt wyniesie 4,3 proc. PKB, czyli o 6 mld euro więcej. Zdaniem KE rząd musi dokonać dodatkowych cięć fiskalnych. Będzie on musiał też pożyczyć z rynku 200 mld euro.

Berlusconi walczy o polityczne przeżycie po tym, gdy przestali popierać jego rząd deputowani związani z Gianfranco Finim. Fini może przeciągnąć na swoją stronę większość parlamentu i obalić rząd. Później może dojść do wyborów i mozolnego budowania koalicji rządzącej. Prawdopodobne jest więc, że Tremonti przestanie być ministrem.

– Obawiam się, że jeśli Berlusconi nie zdobędzie wotum zaufania, będzie duży niepokój na rynkach co do tego, co się stanie później – przewiduje Lavinia Santovetti, ekonomistka z banku Nomura.