Spośród tysiąca ankietowanych 39 proc. uważa, że Rezerwa Federalna powinna odpowiadać za swoje decyzje przed Kongresem. Kolejnych 16 proc. jest zdania, że instytucja ta powinna zostać zlikwidowana. Obecne status quo – czyli niezależny od rządu i Kongresu bank centralny – popiera jedynie 37 proc. Amerykanów.
W porównaniu z początkiem października zaufanie do Fedu wyraźnie zmalało. Wówczas za jego zniesieniem opowiadało się 8 proc. respondentów, a 35 proc. było za jego reformą. Narastające niezadowolenie z banku centralnego ma różne źródła.
Jednym z nich jest wsparcie, jakiego udzielił on sektorowi finansowemu – w oczach wielu Amerykanów głównemu winowajcy kryzysu. W ramach rozmaitych programów Fed pożyczył instytucjom finansowym 3,3 bln USD. Choć działania te pomogły ustabilizować sytuację na rynkach kredytowych, ich tajność wzbudziła silny opór społeczeństwa i polityków. Gdy ostatecznie rząd zmusił Fed do opublikowania danych na temat beneficjentów programów pomocowych, okazało się, że są wśród nich nie tylko podmioty, które nie były do tego uprawnione, ale także wiele instytucji zagranicznych. Politycy wskazują też, że Fed wkroczył w ich kompetencje.
Pożyczając bankom pieniądze pod zastaw ryzykownych nieraz aktywów, naraził się na straty, które ostatecznie musiałby pokryć rząd. Polityka pieniężna zbiegła się więc z polityką fiskalną.Część konserwatywnych polityków uważa, że Fed powinien zostać pozbawiony podwójnego mandatu, który otrzymał w latach 70. Od tego czasu oprócz gwarantowania stabilności cen musi dbać także o poziom zatrudnienia.
Według krytyków Fedu koncentracja na tym drugim zadaniu sprawia, że prowadzi on zbyt łagodną politykę pieniężną, co skutkowało bańką na rynku nieruchomości, a dziś grozi wybuchem inflacji. – Przywrócenie Fedowi pierwotnej misji dbania o stabilność cen oznaczałoby jego odpolitycznienie – argumentuje republikański kongresman Mike Pence.