W ubiegłym tygodniu na nowojorskiej giełdzie zadebiutowała spółka Youku, chiński odpowiednik YouTube’a. Pierwszego dnia notowań jej akcje podrożały o 161 proc. Walory innego debiutanta z Państwa Środka – sklepu internetowego China Dangdang, przyrównywanego z kolei do Amazona – zyskały tego samego dnia 87 proc.
Wcześniej, w październiku, w dniu debiutu akcje internetowego wydawcy China Cache International Holdings skoczyły na giełdzie Nasdaq o 95 proc.
Papiery chińskich debiutantów cieszą się powodzeniem, choć ogólnie na pierwotnym rynku akcji w USA panuje zastój. Od początku roku na nowojorskich parkietach pojawiło się 35 spółek z Państwa Środka (tylko w minionym tygodniu było ich sześć), co stanowi 23 proc. wszystkich amerykańskich IPO. W 2000 r. chińskie spółki odpowiadały za 1 proc. debiutów w USA.
Kolejnych firm gotowych do wejścia na amerykańskie parkiety w Chinach nie brakuje. Szykuje się do tego m.in. największy rywal Youku, Tudou. – Chodzi o patynę związaną z rynkiem akcji o najwyższych standardach na świecie. To wiele znaczy, gdy prowadzi się międzynarodową działalność – tłumaczy Scott Cutler, wiceprezes NYSE Euronext odpowiedzialny za debiuty.
Jednak inwestycje w chińskie akcje wiążą się z zagrożeniami. Najlepiej obrazuje je historia notowań Baidu.com, czołowej chińskiej przeglądarki internetowej. W dniu IPO w sierpniu 2005 r. jej notowania skoczyły o 354 proc., lecz fascynacja spółką szybko opadła. Dopiero pod koniec 2006 r. wartość akcji wróciła do poziomu, jaki osiągnęła w dniu debiutu. Podobnie może się stać w przypadku Youku: walory spółki są dziś wprawdzie wyceniane o 138 proc. powyżej ceny emisyjnej, ale o niemal 40 proc. poniżej maksimum.