W grudniu Gartman zamknął swoje długie pozycje na rynku złota, zamierzając ponownie je otworzyć, gdy cena uncji tego metalu spadnie do 1475 USD. Jak tłumaczył w wywiadzie dla „Parkietu", złoto będzie się utrzymywało w widocznym od początku września trendzie spadkowym, bo cięcia budżetowe w strefie euro sprzyjają deflacji, a nie inflacji, przed którą stanowi ono zwykle zabezpieczenie. Odbicia na rynku oczekiwał dopiero wtedy, gdy wycofają się z niego wszyscy inwestorzy, którzy wskutek przeceny złota poniosą straty.
Do 28 grudnia żółty metal rzeczywiście taniał, do 1545 USD za uncję. Od tego czasu jednak drożał na sześciu z siedmiu sesjach i dziś za jego uncję trzeba zapłacić około 1620 USD. – Bessa na tym rynku, która trwała od końca sierpnia, oficjalnie dobiegła końca – oświadczył Gartman w swoim biuletynie.
Peter Grandich, autor innego poczytnego biuletynu inwestycyjnego, który konsekwentnie utrzymywał, że Gartman myli się co do trwałości przeceny na rynku złota, pochwalił go za zmianę poglądów. – Decyzja ta jest godna uznania nie dlatego, że zgadza się z moimi prognozami co do ceny złota, ale dlatego, że Gartman uniknął jednego z kardynalnych błędów inwestorów: jednostronności – napisał Grandich.