To najsłabsze tempo wzrostu od dziewięciu lat. Ekonomiści przewidywali, że PKB Indii powiększy się o 6,1 proc.

Premier Manmohan Singh znajduje się w bardzo trudnej sytuacji, gdyż spadające inwestycje osłabiły miejscową walutę rupię, mocno rosną ceny i deficyt w wymianie handlowej z zagranicą. Konflikt w koalicji rządzącej był jedną z przyczyn spadku inwestycji, które – według obliczeń analityków banku Morgan Stanley – w minionym roku finansowym zmalały do 34?proc. PKB.

– Nie możemy wykluczyć dalszego osłabiania się tempa wzrostu gospodarki Indii, jeśli szybko nie zostaną przeprowadzone reformy, w sytuacji kiedy bank centralny ma ograniczone możliwości cięcia stóp procentowych – obawia się Samiran Chakraborty, analityk brytyjskiego banku Standard Chartered. Jego zdaniem rząd musi jasno zasygnalizować inwestorom, że jego celem jest stymulowanie wzrostu gospodarczego. W całym minionym roku obrachunkowym (zakończył się  31?marca) PKB Indii zwiększył się o 6,5 proc. wobec średniej prognoz ekonomistów na poziomie 6,7 proc. Rok wcześniej zamożność tego kraju wzrosła o 8,4 proc. Bank centralny liczy, że w tym roku PKB wzrośnie o 7,3 proc.

W kwietniu ceny wzrosły o 7,23 proc. w ujęciu rocznym, co oznacza, że inflacja w Indiach jest najszybsza spośród największych rozwijających się gospodarek. Dodatkowym zagrożeniem jest słaba waluta, która wczoraj była notowana na bezprecedensowo niskim poziomie 56,515 rupii za 1 USD. Deficyt handlowy w minionym roku osiągnął rekordowy poziom 184,9 miliarda dolarów, co zwiększyło obawy, czy kraj zdoła przyciągnąć wystarczającą ilość kapitału zagranicznego, by sfinansować nadwyżkę w imporcie.