Spośród 1700 szefów spółek biorących udział w tej ankiecie 42,7 proc. opowiedziało się za wyborem Obamy, 20,5 proc. Romneya, pozostali odrzucili obydwie kandydatury.

Rezultaty sondażu FT/Economist mogą zaskakiwać. Mitt Romney jest przecież „weteranem" branży finansów i na pierwszy rzut oka to on powinien cieszyć się poparciem międzynarodowego biznesu. Wyniki ankiety, które napłynęły z USA przedstawiają jednak zupełnie inny obraz: Romney wygrywa tam z niewielką przewagą nad Obamą. Wygląda więc na to, że o ile środowiska biznesowe w USA są podzielone w sympatiach między Obamą a Romneyem, o tyle zagraniczni prezesi popierają Obamę, na co duży wpływ może mieć ich ogólny stosunek do USA, a także ich polityki zagranicznej czy też kulturowa „moda na Obamę".

Na razie przedwyborcze sondaże przeprowadzane w USA dają przewagę Obamie wynoszącą średnio 7 pkt proc. Dzieje się tak, choć Amerykanie źle oceniają sytuację gospodarczą w kraju. Romney liczy jednak, że punktowanie gospodarczych potknięć administracji Obamy pozwoli mu na wyborcze zwycięstwo. Temu ma służyć m.in. wyznaczenie kongresmena Paula Ryana jako republikańskiego kandydata na wiceprezydenta. Ryan jest autorem radykalnego planu oszczędności budżetowych (który nie zyskał poparcia w Waszyngtonie) i wyróżniającym się krytykiem polityki gospodarczej administracji Obamy. Udział Ryana w wyścigu wyborczym może sprawić, że kampania będzie się koncentrowała głównie na kwestiach gospodarczych. Na razie jednak sondaże przeprowadzone po tej nominacji nie wskazują, by znacząco wpłynęła ona na preferencje wyborcze Amerykanów.