Od dość znaczących spadków rozpoczęła się wtorkowa sesja na GPW. Nie było to oczywiście zaskoczenie, bo w krótkim terminie warszawskie indeksy są w trendzie spadkowym. Od rana nie sprzyjało też otoczenie - pod kreską była większość europejskich parkietów, zwłaszcza niemiecki. WIG20 po pierwszej godzinie sesji sięgał już 2726 pkt, czyli tracił dokładnie 10 proc. od najwyższego w tym roku poziomu. W pół drogi do wejścia w bessę WIG20 odzyskał wreszcie zainteresowanie popytu i zaczął poprawiać notowania. Ostatecznie indeks dużych spółek zakończył dzień zwyżką o 0,13 proc. Dzienna świeca przybrała mimo to czarny kolor, aczkolwiek pod korpusem ukształtował się długi cień. Takiej kontry popytu próżno szukać w ostatnich dniach i powinien być to zwiastun przynajmniej przerwy w spadkach. O "jakości" tego sygnału nie świadczą jednak dość niskie obroty, które dla całego rynku ledwie przekroczyły 1,4 mld zł. Ważnym dniem dla GPW będzie oczywiście środa, kiedy RPP ogłosi decyzję w sprawie stóp procentowych. Rynek spodziewa się cięcia, aczkolwiek o kolejne podobne decyzje RPP może być już trudniej.
Relatywną siłę krajowego rynku akcji we wtorek można też tłumaczyć jego słabością na tle zagranicy w poniedziałek. Powrót (po poniedziałkowym święcie) do handlu w USA przyniósł jednak kontynuację spadków z piątku. S&P 500 i Nasdaq wyrysowały na otwarciu pokaźne luki spadkowe. Około 2,2 proc. po południu tracił też niemiecki DAX i trudno spodziewać się, by GPW była długo odporna na globalne pogorszenie nastrojów. Obok już wygórowanych wycen impuls do korekty dają słabsze dane makro w parze z geopolityką.