Banki centralne w minionym roku pozbyły się rekordowych ilości euro, spodziewając się strat związanych z bezprecedensowym programem stymulacyjnym realizowanym przez Europejski Bank Centralny. W efekcie euro stanowi teraz jedynie 22 proc. światowych rezerw, w porównaniu z 28 proc. przed pięcioma laty, czyli jeszcze przed wybuchem kryzysu zadłużeniowego w strefie euro. W tym samym okresie wzrósł udział w tych zasobach dolarów i jenów – wynika z najnowszych danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Prezes EBC Mario Draghi jeszcze niedawno z zadowoleniem witał ograniczanie rezerw w euro, przekonując, że słabszy kurs waluty zwiększa konkurencyjność gospodarki strefy euro. Ale wielu ekspertów rynku finansowego ostrzega, że spadek popularności waluty skutkuje bardziej trwałymi stratami zaufania w gospodarce niż recesje w dwóch z minionych trzech lat.
– Jeśli tak dalej pójdzie, to zarządzający globalnymi rezerwami mogą pomyśleć, że euro zapada się z powodów ekonomicznych – uważa Daisuke Karakama, główny strateg walutowy z tokijskiego biura Banku Mizuho.
Spadek rezerw trzymanych w euro oznacza, że banki centralne uważają program skupowania obligacji przez EBC za 1,1 bln euro, rozpoczęty przed miesiącem, za największe zagrożenie dla międzynarodowego statusu euro od 1999 r., kiedy wspólna waluta weszła do obiegu. Na pewno nie pomaga temu wizerunkowi gigantyczne zadłużenie Grecji.
Wszystko to sprawia, że najwięksi gracze na rynku walutowym, od Citigroup po Goldman Sachs, przewidują, iż jeszcze w tym roku euro spadnie poniżej parytetu z dolarem. W marcu kosztowało już jedynie 1,0458 USD, najmniej od 12 lat.