– Najmocniej oberwały spółki charakteryzujące się skrajnie napompowanymi wycenami. Przykładem może być branża technologiczna – powiedział Reuterowi Nicholas Yeo, zarządzający Aberdeen Asset Management.
Polscy inwestorzy mają kilka sposobów, aby inwestować w Chinach. Jednym z najprostszych rozwiązań są kontrakty CFD oparte na Shanghai Composite Index. Wypada zaznaczyć, że instrument pozwala zarabiać zarówno na zwyżkach (pozycja długa), jak i na spadkach (pozycja krótka) notowań indeksu.
Chiński krach
Od szczytu hossy z 12 czerwca indeks spadł o 27 proc. Agencja Bloomberg podaje, że w tym czasie kapitalizacja stopniała o bagatela... 2,4 biliona dolarów, co stanowi dziesięciokrotność greckiego PKB. Jeśli dołożymy do tego ostatnie rekomendacje wielu banków (m.in. Morgan Stanley) sugerujące klientom omijanie akcji chińskich spółek, można przypuszczać, że spadki cen będą kontynuowane. Według Bank of America Merrill Lynch szanghajski indeks może spaść nawet do 2500 pkt, czyli o kolejne 40 proc. W ramach ciekawostki warto odnotować, że Shanghai Composite po raz pierwszy od kwietnia spadł poniżej psychologicznej bariery 4000 pkt.
Pomożecie? Pomożemy
W poniedziałek indeks rozpoczął odrabianie strat, zyskując momentami nawet 7 proc. Rozchwianie chińskiego rynku świetnie obrazuje 50-sesyjny wskaźnik zmienności, który przyjmuje obecnie najwyższe wartości od siedmiu lat.
Chwilową poprawę nastrojów można tłumaczyć weekendowymi doniesieniami z Państwa Środka. Chińskie władze podjęły działania, które mają przywrócić zaufanie inwestorów do akcji. Decydenci postanowili wesprzeć rynek w obawie, że giełdowy krach wykolei gospodarkę, kiedy miliony inwestorów indywidualnych stracą pieniądze.