Decyzja podczas czerwcowego posiedzenia była zgodna z oczekiwaniami i niemalże zapowiedziana. W maju przedstawiano zaordynowaną wówczas obniżkę o 50 pkt baz. jako „dostosowanie”, wynikające z odczytów inflacji w pierwszym kwartale niższych o 0,50 pkt proc. względem wcześniejszych prognoz NBP. – Wątpliwe, żebyśmy zaryzykowali jakąś decyzję w czerwcu – zastrzegał prezes Adam Glapiński. Warto zauważyć, że to pierwszy raz od dekady, gdy Rada po pierwszej obniżce stóp na kolejnym posiedzeniu nie decyduje się na następne. W latach 2020 i 2023 mieliśmy przynajmniej dwa następujące po sobie cięcia.
Inflacja w dół
Rada więc w czerwcu stóp nie obniżyła. Nie zmieniła też raczej wydźwięku komunikatu po posiedzeniu wobec dokumentu sprzed miesiąca. – Decyzja Rady o stabilizacji stóp może wydawać się bardzo ostrożna, jednak pamiętajmy, że w otoczeniu zewnętrznym utrzymuje się zwiększona niepewność w obszarach, które potencjalnie mogą zaburzyć oczekiwaną ścieżkę rozwoju gospodarczego oraz tempa, w jakim rosną ceny (wojny handlowe, konflikty zbrojne, zmiany cen administrowanych) – wyjaśnia Daniel Piekarek, ekspert ds. analiz makroekonomicznych Banku BPS. Dodaje, że argumentem za utrzymaniem stóp bez zmian była również potrzeba oceny wpływu majowej obniżki na oczekiwania inflacyjne i perspektywę powrotu wskaźnika inflacji do celu NBP (2,5 proc.)
Ostatnie dane sugerują, że perspektywy inflacji się poprawiają. Inflacja bazowa spadła w kwietniu do 3,4 proc., najniżej od pięciu lat. Szybki szacunek inflacji w maju wypadł lepiej od prognoz ekonomistów (4,1 proc.). Zakładając, że w czerwcu będzie podobna, to w całym drugim kwartale powinna być znów poniżej ostatnich prognoz NBP (4,3 proc.). Bardzo możliwe, że ciąć przyjdzie też NBP prognozy inflacyjne na drugą połowę roku. W maju przewidywał, że w trzecim kwartale inflacja wyniesie średnio 3,4 proc. Tyle że efekt wysokiej bazy sprzed roku (gdy częściowo odmrożono ceny nośników energii), obniżka cen gazu dla gospodarstw domowych od lipca o około 15 proc. (oby), wciąż najniższe od lat ceny paliw i sygnalizowana przez inflację bazową powoli słabnąca presja inflacyjna w gospodarce powinny sprowadzić wskaźnik inflacji od lipca w okolice 3 proc. Wszystko mimo przywrócenia od lipca opłaty mocowej na rachunki za prąd. Co więcej, na czwarty kwartał bank centralny oczekuje inflacji średnio na poziomie 4,1 proc., co wydaje się prognozą mało prawdopodobną. NBP opiera się na aktualnym stanie prawnym dotyczącym cen energii dla gospodarstw domowych. Ten zakłada wzrost tego komponentu na rachunkach za prąd o około jedną czwartą od października. Tyle że do końca lipca spółki przedstawią URE nowe wnioski taryfowe, w których ceny powinny być już zbliżone do aktualnego zamrożonego poziomu 500 zł/MWh. To oznaczałoby brak podwyżek.