W lipcu, po dwumiesięcznej przerwie, płace w przedsiębiorstwach znów rosły, średnio rzecz biorąc, szybciej niż ceny towarów i usług konsumpcyjnych. W dużej mierze przyczyniły się do tego zjawiska przejściowe. W kolejnych miesiącach wzrost płac prawdopodobnie zwolni – nawet jeśli nie tak bardzo, jak się dotąd wydawało – i znów znajdzie się poniżej inflacji, co przyczyni się do schłodzenia popytu konsumpcyjnego.
Ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści szacowali, że przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw, który obejmuje podmioty z co najmniej dziesięcioma pracownikami, wzrosło w lipcu o 12,9 proc. rok do roku, po 13 proc. w czerwcu. Miał to być już trzeci z rzędu miesiąc hamowania wzrostu płac. Tymczasem, jak podał w piątek GUS, przeciętne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach wzrosło o 15,8 proc. rok do roku, przebijając nawet skrajne szacunki analityków, a także inflację (wyniosła 15,6 proc.). To nowy wieloletni rekord. Dotychczasowy padł w kwietniu (14,1).
Źródła niespodzianki są oczywiste. „Wzrost przeciętnych wynagrodzeń w lipcu 2022 r. względem czerwca 2022 r. (o 3,4 proc. – red.) spowodowany był m.in. wypłatami premii kwartalnych, półrocznych, motywacyjnych, jubileuszowych, nagród z okazji Dnia Leśnika i Dnia Energetyka oraz wypłaty odpraw emerytalnych” – podał GUS w komunikacie. Statystycy zwrócili uwagę także na wypłaty premii „inflacyjnych” oraz dodatkowych nagród jednorazowych, m.in. w sekcji „Górnictwo i wydobywanie”. Efekt był taki, że w tej ostatniej sekcji przeciętne wynagrodzenie w lipcu podskoczyło o niemal 82 proc. rok do roku, a w energetyce oraz rolnictwie i leśnictwie o ponad 33 proc. rok do roku. W tym świetle może się wydawać, że przyspieszenie wzrostu płac było zjawiskiem jednorazowym. Za wypłatami premii akurat w lipcu przemawiało to, że w życie weszła obniżka CIT. W kolejnych miesiącach, gdy tych premii będzie mniej, wzrost płac zacznie znów hamować. Jak jednak zauważyli analitycy z mBanku, nie jest to wcale takie oczywiste.
Po pierwsze, w lipcu wypłacono premie tylko w niektórych firmach górniczych, na sierpień zapowiedziano je zaś w innych przedsiębiorstwach. Po drugie, te dodatki mają pracownikom kompensować skutki wzrostu cen. Jako takie, mogą się powtarza, dopóki inflacja pozostaje wysoka. Tym bardziej że – jak tłumaczą ekonomiści z mBanku – „górnictwo, ale też energetyka (i może też częściowo rolnictwo i leśnictwo) to w obecnej sytuacji, związanej z zagrożeniem braków surowców, sektory, które mają dużą siłę przetargową w zakresie płac”. – Argumentów za wyraźnych spadkiem dynamiki wynagrodzeń w kolejnych kwartałach po dzisiejszych danych ubyło – konkludują.