Rok temu odsetek takich odpowiedzi wynosił 49 proc., a dwa lata temu 38 proc. Tak zadowoleni z sytuacji ekonomicznej nie byliśmy nawet wiosną 2007 i 2008 r., czyli w okresie, gdy gospodarka rozwijała się wyraźnie szybciej niż dziś.

Badania nastrojów społecznych Pew prowadzi w 17 krajach rozwiniętych gospodarczo i 15 rozwijających się. W tej pierwszej grupie, do której zaliczana jest też Polska, stan swojej gospodarki lepiej oceniają tylko Holendrzy, Niemcy i Szwedzi. Najbardziej niezadowoleni są Grecy, Koreańczycy, Włosi, Francuzi i Hiszpanie.

Polskę wyróżnia jednak przede wszystkim tempo poprawy nastrojów. W ciągu dwóch lat odsetek osób pozytywnie oceniających kondycję gospodarki zwiększył się o 26 pkt proc. W żadnym spośród 27 państw, dla których takie porównanie jest możliwe (sondaże nie wszędzie odbywają się co roku), nie odnotowano takiego skoku optymizmu.

To o tyle ciekawe, że ubiegły rok pod względem tempa rozwoju polskiej gospodarki (PKB powiększył się o 2,7 proc.) należał do trzech najsłabszych od czasu przystąpienia Polski do UE (w 2004 r.). – Ubiegłoroczne spowolnienie tak naprawdę było nieodczuwalne dla gospodarstw domowych, ponieważ nie dotyczyło konsumpcji, tylko inwestycji. Wzrost konsumpcji nawet przyspieszył, a bezrobocie wciąż spadało i osiągnęło historycznie niskie poziomy. Wraz z nim malało zagrożenie utratą pracy. Oczywiście, do poprawy nastrojów przyczyniły się też wyższe płace i zwiększone transfery socjalne – tłumaczy Piotr Kalisz, główny ekonomista banku Citi Handlowy.

Według niego rosnącego zaufania Polaków do gospodarki, widocznego także w danych GUS, nie należy traktować jako sygnału, że wzrost konsumpcji jeszcze przyspieszy (w I kwartale wyniósł on 4,7 proc. rok do roku, najwięcej od 2008 r.). W II połowie roku dynamika konsumpcji zapewne spadnie, bo przestanie ją podbijać program 500+.