W efekcie warszawskie indeksy kontynuowały spadki. Była to już kolejna spadkowa sesja, a co gorsza, wyprzedaż przyspieszyła. Tym razem WIG20 finiszował ponad 1,1 proc. pod kreską, a WIG stracił 1 proc. Krajowe indeksy poruszały się zgodnie z kierunkiem wyznaczonym przez pozostałe europejskie rynki akcji. Na większości z nich więcej do powiedzenia mieli sprzedający, dzięki czemu gros indeksów Starego Kontynentu została zepchnięta głęboko pod kreskę. Przesądziły o tym fatalne wskaźniki PMI, obrazujące koniunkturę w niemieckim i europejskim przemyśle. Inwestorzy dostali kolejne potwierdzenie o zbliżającej się recesji.

W Warszawie najchętniej pozbywano się największych spółek z WIG20. Słabsze zachowanie krajowego rynku zawdzięczamy przede wszystkim wyprzedaży walorów spółek wydobywczych – KGHM i JSW. Sprzedający pojawili się też na papierach banków, choć w tym gronie można było znaleźć kilka pozytywnych wyjątków. W przypadku tego sektora inwestorzy wciąż mają obawy związane ze zbliżającym się terminem publikacji wyroku TSUE w sprawie kredytów frankowych. Stąd duża zmienność w notowaniach banków posiadające istotne portfele kredytów we tej walucie. Niektóre z nich zdołały jednak odrobić poranne straty, a nawet, jak w przypadku mBanku, zakończyć dzień efektownym odbiciem. Na celowniku kupujących ponadto znalazły się akcje Lotosu, Dino i Santandera.

Negatywne nastroje nie pozostały bez wpływu na wyceny firm z szerokiego rynku akcji. Zdecydowana większość spółek z tego segmentu została przeceniona.

Foto: GG Parkiet

Fatalną passę kontynuował złoty, tracąc kolejną sesję z rzędu względem najważniejszych walut. W efekcie za dolara inwestorzy musieli płacić w poniedziałek nawet 4 zł. Z kolei euro poszybowało do 4,39 zł. ¶