Rynek ropy naftowej wciąż nie pozwala się nudzić. Poniedziałkowa sesja przyniosła mocną przecenę surowca. Można jednak stwierdzić, że do dużych wahań inwestorzy mogli się w ostatnich tygodnia przyzwyczaić. Wyraźne ruchy w jedną i drugą stronę są w zasadzie codziennością, a rynek stał się bardzo wrażliwy w zasadzie na każdą ważniejszą informację.
Tym razem Chiny
O ile jednak wcześniej inwestorzy żyli głównie tematami związanymi z wojną i kolejnymi sankcjami nakładanymi na Rosję, tak w poniedziałek środek ciężkości przeniósł się do Chin. Tematem numer jeden znów była pandemia. – Ceny ropy naftowej Brent otworzyły poniedziałkową sesję luką spadkową i zeszła do okolic 102–103 USD za baryłkę, czyli do najniższego poziomu od dwóch tygodni. Z kolei notowania ropy WTI zeszły na nowo do poziomów dwucyfrowych i znajdowały się w rejonie 98 USD za baryłkę – wskazuje Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ.
Czytaj więcej
Chociaż poniedziałek na światowych rynkach przyniósł ucieczkę w stronę bezpiecznych przystani, to nie skorzystało na tym złoto. Jego cena po południu spadała o około 1,5 proc. i zjechała poniżej 1900 USD za uncję.
W ciągu dnia przecena dodatkowo przybrała na sile. Cena ropy spadała o prawie 5 proc. – Potężne spadki na rynku ropy naftowej zbiegają się w czasie z negatywnymi informacjami płynącymi z Chin. Chiny zaczynały otwierać rejon Szanghaju po kilku tygodniach twardych restrykcji, ale teraz mówi się o możliwym zamknięciu rejonu Pekinu, co mogłoby w jeszcze większym stopniu doprowadzić do osłabienia popytu w tym kraju – mówi Michał Stajniak, analityk XTB. Jak dodaje, negatywnych czynników dla ropy nie brakuje. – Generalnie ostatnie dane importowe za marzec z Chin oraz Indii pokazały wyraźny spadek popytu na ropę, co również zobrazowane jest poprzez dramatyczny spadek wykorzystanych mocy rafineryjnych w rejonie Shandong w Chinach, gdzie pracują prywatne rafinerie. Pomijając początkowy okres pandemii, wykorzystanie jedynie 50 proc. mocy rafinerii miało miejsce ostatni raz w 2016 roku. Ostatnie dwa lata to średnia 70–75 proc. wykorzystanych mocy rafineryjnych w tym rejonie – wskazuje Stajniak. A przecież to niejedyne zmartwienie rynkowe. Świat bardzo boi się spowolnienia wywołanego pandemią w Chinach oraz wyraźnym przyspieszeniem normalizacji polityki pieniężnej w USA. – Duże podwyżki mogłyby doprowadzić do spowolnienia największej gospodarki na świecie. Mamy perspektywę tego, że dwie największe gospodarki na świecie, USA oraz Chiny, mogą mieć problemy pod względem popytu – zauważa przedstawiciel XTB.
Rynkowy galimatias
W tym kontekście cofnięcie na rynku ropy naftowej wydaje się mieć solidne uzasadnienia, chociaż oczywiście trzeba pamiętać, że cena ropy i tak wciąż jest na stosunkowo wysokich poziomach. Nawet uwzględniając poniedziałkowy ruch, cena jest około 30 proc. wyższa niż na początku roku. Wzrost ten w dużej mierze został napędzony przez wydarzenia w Ukrainie. I chociaż temat ten zszedł teraz na dalszy plan, to nie można go pomijać, szczególnie jeśli mówimy o średnim i długim terminie.