Na początku lipca służba ochrony środowiska zagroziła firmie ZMB, joint venture MOL i rosyjskiego Russnieftu, odebraniem licencji wydobywczej ze względu na uchybienia przy utylizacji gazu naftowego, produktu ubocznego powstającego przy wydobyciu ropy.
Rosyjskie prawo nakazuje utylizację co najmniej 95 proc. takiego gazu. Do 2007 r. gaz z syberyjskiego pola przesyłany był do pobliskich zakładów chemicznych, jednak przed dwoma laty operator rurociągu, którym płynął gaz, należący do państwowego Rosnieftu, odmówił kontynuowania współpracy ze spółką zależną MOL. Teraz ZMB dostał czas do końca roku, by spełnić ekologiczne normy i znaleźć alternatywny sposób utylizacji gazu.
Problem w tym, że MOL i Russnieft nie są zgodni co do sposobu rozwiązania problemu. Rosjanie chcą, by joint venture wybudowało elektrownię gazową. Koszt budowy to około 25 mln USD. MOL do tej pory nie zaakceptował tego projektu – wczorajsze posiedzenie rady dyrektorów ZMB, które miało wydać zgodę, nie doszło do skutku ze względu na nieobecność przedstawicieli MOL. Media tłumaczą absencję Węgrów konfliktem między udziałowcami, który dotyczy rozliczania sprzedaży ropy ze złoża.
Analitycy są zdania, że kwestia naruszeń norm ekologicznych ma drugie dno. Według nich rosyjskie służby są inspirowane przez Surgutnieftiegaz. To akcjonariusz MOL skonfliktowany z zarządem spółki z Budapesztu. – Budowa elektrowni niczego nie rozwiąże. Jeżeli będzie trzeba, znajdzie się inny pretekst dla odebrania im licencji – uważa Peter Tordai z węgierskiego KBC Securities.