W ostatnich miesiącach, dniach, a nawet godzinach, sytuacja na rynku ropy naftowej jest bardzo dynamiczna i nieprzewidywalna. We wtorek rano kurs surowca gatunku Brent spadał nawet poniżej 67 USD za baryłkę, podczas gdy jeszcze dobę wcześniej przekraczał 76 USD. Tąpnięcie nastąpiło w poniedziałek wieczorem, po tym jak prezydent USA Donald Trump ogłosił zawieszenie broni w konflikcie zbrojnym pomiędzy Izraelem a Iranem.
Analizując notowania ropy, warto jednak zauważyć, że jej kurs, pomimo wzrostu ryzyka zablokowania cieśniny Ormuz, nie był tak wysoki, jak miało to miejsce w ubiegłym roku, gdy zagrożenie przerwania dostaw z Bliskiego Wschodu było znacznie mniejsze niż obecnie. W 2024 r. średni kurs wyniósł 80,8 USD. W tym roku w żadnym miesiącu nie osiągnął tego pułapu, a w maju sięgał zaledwie 64,2 USD. Nie zmienia to faktu, że działalność firm przerabiających ten surowiec, jak i pochodzące z niego półprodukty, oraz zużywających finalne produkty (m.in. paliwa, tworzywa sztuczne) jest dziś obarczona dużą niepewnością.
Czytaj więcej
Nie może być inaczej, gdyż sam Katar zapewnia około 20 proc. globalnych dostaw LNG, a ich zastąpienie innymi nie jest dziś możliwe. Jak zapewniają analitycy i Orlen, nasz kraj – dzięki dywersyfikacji – znajduje się jednak w dość dobrej sytuacji.
Orlen nie obawia się przerwania ciągłości przerobu ropy
Według Orlenu kluczowy wpływ na dynamiczną sytuację panującą na rynku ropy mają czynniki geopolityczne, zwłaszcza konflikt na Bliskim Wschodzie, oraz ekonomiczne. To nie sprzyja stabilizacji cen. Wpływa też na sytuację popytowo-podażową. „Rynek pozostaje czujny wobec potencjalnych zagrożeń, takich jak ryzyko zakłóceń transportu przez cieśninę Ormuz. W przypadku wystąpienia poważniejszych zakłóceń w tym regionie, można spodziewać się przejściowego wpływu na podaż surowca, jednak globalne mechanizmy kompensacyjne oraz działania podejmowane przez producentów i państwa mogą ograniczyć długofalowe skutki takich zdarzeń” – uspokaja zespół prasowy Orlenu.