Od stabilizacji do końca trendu spadkowego daleka droga

Nawet w czasie długotrwałej bessy w 2008 roku od czasu ustanowienia dołków poszczególnych fal panicznej wyprzedaży do rozpoczęcia kolejnych fal mijało kilka miesięcy. Uspokojenie sytuacji nie powinno więc prowadzić do wniosku, że trend spadkowy na dobre dobiegł końca

Aktualizacja: 23.02.2017 14:50 Publikacja: 27.08.2011 01:49

Od stabilizacji do końca trendu spadkowego daleka droga

Foto: GG Parkiet

Z jednej strony większość minionego tygodnia na warszawskiej giełdzie stała pod znakiem wspinaczki na coraz wyższe poziomy. Z drugiej, trudno mówić o trwałym powrocie lepszych nastrojów, skoro tempo wzrostu było nieadekwatne do gwałtowności niedawnej fali spadkowej, a próbom odrabiania strat towarzyszyły stosunkowo niewielkie obroty akcjami, świadczące o tym, że przyczyną zwyżki było (chwilowe?) wyczerpanie się podaży, a nie wzmożony popyt. Takie źródło lepszych nastrojów może bardzo szybko wyschnąć.

Pewnych wskazówek na temat dalszych losów rynku akcji warto jak zawsze poszukać w przeszłości, a konkretnie w tych przypadkach z ostatnich lat, w których WIG miał za sobą – podobnie jak teraz – potężną falę spadkową i próbował odrabiać dotkliwe dla posiadaczy akcji straty.

Scenariusz optymistyczny...

Dla optymistów nadzieją pozostaje porównanie z sytuacją z połowy 2006 roku. Wówczas WIG najpierw w ciągu nieco ponad miesiąca runął o ponad 20 proc., po czym w porównywalnym tempie bez zmrużenia oka odrobił całe straty, co było oczywiście całkowitym zaskoczeniem dla większości uczestników rynku. Był to jeden z tych nielicznych przypadków, kiedy naprawdę opłacało się „łapać spadający nóż".

Jak widać na jednym z wykresów, szanse na powtórkę takiego scenariusza nie zostały jeszcze zaprzepaszczone. WIG jest mniej więcej w tym samym punkcie, co w trakcie początkowej fazy odreagowania w 2006 roku. Szanse na optymistyczny rozwój wydarzeń znacznie zwiększyłoby sforsowanie przez WIG krótkoterminowego oporu na wysokości lokalnego szczytu z 17 sierpnia (patrz ramka).

Niestety obstawianie powtórki z 2006 roku jako najbardziej prawdopodobnego scenariusza jest raczej mało uzasadnione z uwagi na zupełnie odmienne okoliczności i warunki makroekonomiczne. O ile w połowie 2006 roku można było najwyżej obawiać się odwrotu od szczytów cyklu koniunkturalnego w gospodarce (na przykład w maju roczna dynamika produkcji przekroczyła 19 proc.), o tyle teraz już od dawna wiadomo, że ten odwrót jest faktem, i zadawać można sobie pytanie jedynie o to, jak głęboka będzie faza spadkowa cyklu (w lipcu roczna dynamika produkcji wyniosła już tylko 1,8 proc., podczas gdy u szczytu w czerwcu 2010 r. wynosiła 14,3 proc.).

W połowie 2006 roku założenie o bliskim załamaniu się koniunktury w gospodarce okazało się zdecydowanie przedwczesne (na to przyszedł czas dopiero rok później), dlatego też rynek akcji zaczął w błyskawicznym tempie odrabiać straty.

...kontra scenariusz korekty w ramach bessy

Z tego punktu widzenia bardziej właściwe jest porównywanie obecnej sytuacji do tej z 2008 roku, kiedy było już wiadomo, że gospodarka oddala się w dół od szczytów cyklu. Wydaje się, że właśnie tam warto szukać wskazówek co do dalszego rozwoju wydarzeń, zarówno w perspektywie średnio-, jak i długoterminowej. Na ówczesną bessę złożyło się kilka silnych fal spadkowych, a każda może teraz służyć jako punkt odniesienia (co oczywiście nie oznacza jeszcze, że wszystkie te fale muszą się powtórzyć).

Zacznijmy od fali zakończonej w połowie stycznia 2008 roku, która niemal bez przystanków pogrążyła WIG o 24 proc. Chociaż dzisiaj wiadomo oczywiście, że był to dopiero pierwszy etap bessy, to jednak ciekawe są wnioski z analizy tych wydarzeń, jeśli chodzi o  średni termin (kilka miesięcy). Silne odreagowanie w połowie stycznia okazało się wstępem do poważniejszej korekty. Od ustanowienia dołka ówczesnej fali spadkowej do jej pogłębienia upłynęło prawie 100 sesji, a więc ponad cztery miesiące. To ważna wskazówka na najbliższą przyszłość.

Miesiące pod znakiem stabilizacji

Nawet jeśli pesymistycznie założyć, że mamy do czynienia dopiero z początkiem dłuższego trendu spadkowego, to mogą minąć miesiące pod znakiem huśtawki nastrojów, zanim nadejdzie kolejna fala przeceny. We wspomnianym przypadku z początku 2008 roku na korektę spadków złożyły się na przemian trzy wzloty i trzy upadki WIG.

Gdyby porównanie to potraktować dosłownie, to obecnie mielibyśmy do czynienia z powtórką pierwszego z takich chwilowych wzlotów. Na tym jednak nie poprzestańmy i przyjrzyjmy się jeszcze jednej fali spadkowej z 2008 roku, która pod względem gwałtowności była porównywalna (a nawet silniejsza) do niedawnej paniki. W ciągu pierwszych trzech tygodni października 2008 roku WIG runął o ponad 30 proc. Początkowo odreagowanie paniki podniosło indeks aż o 17 proc. Co prawda zaraz potem podaż znów zaatakowała, ale dołek został naruszony jedynie na chwilę. Zanim dno paniki (do której bezpośrednim impulsem był upadek banku Lehman Brothers) zostało na dobre pogłębione, minęło prawie 60 sesji, a więc sporo ponad dwa miesiące.

Korekty zwykle zabierają najwięcej czasu

Z tych porównań płyną dwa ważne wnioski. Z jednej strony nie należy zakładać, że WIG będzie nieustannie szedł w dół, nawet jeśli przyjmie się założenie, iż taki spadek jest nieuchronny. Korekty wzrostowe zwykle trwają dłużej niż fale spadkowe.

Chociaż w trakcie bessy zakończonej w lutym 2009 roku spadek WIG20 rozłożył się aż na 16 miesięcy, to gdyby okres ten oczyścić całkowicie z przejściowych korekt (w tym opisanych wyżej), to okazałoby się, że taki „skompresowany" trend zniżkowy odbył się w ciągu zaledwie 54 sesji, a więc około 2,5 miesiąca. Zdecydowana część czasu upłynęła zatem inwestorom pod znakiem kontemplowania różnorodnych scenariuszy rozwoju wydarzeń.

Jednak przedłużanie się korekty niedawnych spadków i uspokojenie notowań nie powinny jeszcze automatycznie prowadzić do przekonania, że jest już po kryzysie. W 2008 r. takie przekonanie wielokrotnie okazywało się błędne, a ostatecznie triumfował długoterminowy trend zniżkowy.

[email protected]

Między wsparciem i oporem

W  krótkim horyzoncie czasowym analiza techniczna wykresu WIG wskazuje na dwa ważne poziomy. Jednym z nich jest dno fali paniki (37 369 pkt w cenach zamknięcia), drugim – lokalny szczyt z 17 sierpnia (41 126 pkt). Przekroczenie któregokolwiek z nich byłoby sygnałem, że WIG próbuje wyrwać się z krótkoterminowej konsolidacji. Przydałoby się jednocześnie, by wydarzenie takie zostało potwierdzone przez podobne sygnały z rynków zagranicznych. W podobnej konsolidacji – w przedziale 1120–1205 pkt – tkwi amerykański indeks S&P 500. Ewentualne wybicie w górę oznaczałoby powstanie optymistycznej formacji podwójnego dna na Wall Street.

Ze względu na skok zmienności w pierwszej połowie sierpnia, pozycje otwierane po takim ewentualnym pozytywnym sygnale powinny być jednak?zgodnie z regułami spekulacji mniejsze od tych, które były zamykane w czasie, gdy niedawna fala paniki zmusiła aktywnych inwestorów do cięcia strat (większa zmienność to większe ryzyko w razie niepomyślnego obrotu spraw).

W dłuższym horyzoncie ostatnie nieśmiałe próby odbicia notowań nie zmieniają faktu, że poziomy oporu nadal bujają wysoko w obłokach. Na wykresie WIG 100-sesyjna średnia krocząca dopiero zaczyna powoli opadać z poziomów powyżej 46 tys. pkt. Średnia ta była trafnym wyznacznikiem sytuacji rynkowej w latach 2007–2009.

Firmy
Mercator Medical chce zainwestować w nieruchomości 150 mln zł w 2025 r.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Firmy
W Rafako czekają na syndyka i plan ratowania spółki
Firmy
Czy klimat inwestycyjny się poprawi?
Firmy
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Firmy
Na co mogą liczyć akcjonariusze Rafako
Firmy
Wysyp strategii spółek. Nachalna propaganda czy dobra praktyka?