Czy wypowiedzi Bena Bernankego dowodzą bezsilności Fedu, i co to może oznaczać dla?rynków?
Fed zdaje sobie sprawę, że QE2 nie miało większego wpływu na realną gospodarkę. Ani tzw. efekt bogactwa (wzrost wartości aktywów finansowych) nie pobudził skłonności do konsumpcji, ani ujemne realne stopy procentowe nie skłoniły firm do zwiększenia inwestycji i tworzenia nowych miejsc pracy. Powtarzanie tego programu dzisiaj dałoby jedynie rynkom sygnał, że Fed nie ma żadnego pomysłu na wyjście z obecnej patowej sytuacji. Jak pokazują wskaźniki wyprzedzające, gospodarki w świecie rozwiniętym nieuchronnie zmierzają przynajmniej w kierunku stagnacji, a w tej sytuacji ostrożne zachowanie sektora prywatnego – zarówno firm, jak i konsumentów – staje się ponownie krytycznym zagadnieniem. Zmniejszenie ich awersji do ryzyka i odbudowa zaufania do władz wymagać będą nowych nieszablonowych rozwiązań, a także długofalowego myślenia i współdziałania polityków z bankami centralnymi. Dzisiaj nic takiego nie widać i dlatego rynki obligacji i akcji dostosowały poziomy wycen do spodziewanej stagnacji.
Inwestorzy powinni obecnie czekać na efekty wrześniowego posiedzenia Rezerwy czy ważniejsze jednak będą sygnały ze strefy euro?
Standardowe działania Fedu będą miały ograniczone znaczenie, natomiast „nowatorskie" podejście może stanowić silny pozytywny bodziec. Czy Fed ma asa w rękawie? Wydaje się, że nie, ale nie miałbym nic przeciwko pozytywnej niespodziance. W międzyczasie należy pilnie obserwować wskaźniki wyprzedzające – stagnacja jest już w cenach, recesja jeszcze nie.
Czy obecny poziom WIG20 w granicach 2,3 tys. pkt jest już poziomem równowagi? Czy wciąż będziemy świadkami gwałtownych wahań kursu?