Podczas piątkowej sesji akcje Radpolu należały do najszybciej zyskujących na warszawskiej giełdzie. Chwilami płacono za nie o kilkanaście procent więcej niż w czwartek. Bezpośrednim powodem zwyżki było niewątpliwie ujawnienie informacji o zwiększeniu zaangażowania w spółce przez PKO TFI.
Wzrost zaangażowania
Towarzystwo podało, że udział jego funduszy w kapitale Radpolu wzrósł z 8,6 proc. do 10,5 proc. Tym samym PKO TFI stało się trzecim co do wielkości udziałowcem spółki. Co jednak ważniejsze, przeprowadzone transakcje zostały uznane przez rynek jako element walki o uzyskanie w Radpolu jak najsilniejszej pozycji przed zaplanowanym na 7 lutego nadzwyczajnym walnym zgromadzeniem. Ma ono podjąć m.in. uchwały w sprawie emisji akcji i zmian w radzie nadzorczej.
PKO TFI nie zgadza się na emisję akcji w formie zaproponowanej przez zarząd, wspierany m.in. przez Grzegorza Bielowickiego, największego akcjonariusza spółki (ma 15,8 proc. udziałów). Władze Radpolu zaproponowały podwyższenie kapitału poprzez prywatną ofertę skierowaną do 149 największych akcjonariuszy. W jej ocenie dzięki temu szybko zostaną pozyskane pieniądze i zostanie spełniony wymóg porozumienia zawartego z mBankiem w sprawie dalszego finansowania firmy. PKO TFI chce zaś publicznej oferty z prawem poboru. To oznacza jednak, że spółka otrzyma pieniądze za jakieś pół roku i nie wypełni porozumienia z mBankiem.
Wniosek PKO TFI prawdopodobnie popierają inne fundusze. Po ponad 5 proc. udziałów mają jeszcze: NN OFE, Aviva OFE, BZ WBK TFI, Allianz OFE i Aviva IP TFI.
mBank uspokaja
Po raz kolejny głos w sprawie zabrał mBank. Tym razem poinformował, że na razie nie rozważa możliwości sprzedaży swoich wierzytelności wobec Radpolu, nawet gdyby spółka nie pozyskała pieniędzy z emisji w czasie, w którym się do tego zobowiązała. Z drugiej strony podał, że decyzje w tej sprawie będą podejmowane w zależności od rozwoju sytuacji.