Ich skumulowane bogactwo uwzględniające tylko depozyty gotówkowe, udziały w funduszach, pośrednie i bezpośrednie inwestycje w papiery wartościowe to astronomiczna kwota rzędu 121,9 biliona dolarów. W minionym roku te zasoby finansowe powiększyły się o 9 bilionów USD. Takie dane zawiera ostatni raport Boston Consulting Group, który prezentujemy w tym wydaniu dodatku „Private Banking”. Potencjalna grupa klienteli bankowości prywatnej i pula pieniędzy są więc imponujące.

A jak jest w Polsce? Wciąż jesteśmy na dorobku. Fortuny są mniejsze, a kryteria zamożności łagodniejsze i zróżnicowane. Stąd też różne szacunki liczby osób bardzo zamożnych. Według niektórych nawet 140 tys. osób w naszym kraju dysponuje płynnymi środkami o wartości 0,5 miliona złotych, ale z usług bankowości prywatnej adresowanych właśnie do tej grupy korzysta zaledwie część z nich. Może ich być nawet około 60 tysięcy. Dlaczego tak mało? Wśród zamożnych Polaków jest wielu takich, którzy z różnych względów unikają rozgłosu, drudzy radzą sobie sami, a trzecia grupa po prostu nie wie, że taka usługa istnieje i jakie oferuje możliwości.

Co robią banki, aby pozyskać nowych klientów dla bankowości prywatnej? W sumie wciąż za mało, bo okazuje się, że często lista osób korzystających z bankowości powiększa się dzięki polecenion dotychczasowych klientów. Nierzadko klienci przechodzą też do nowego banku kuszeni przez swojego doradcę, który właśnie też się tam wybiera.

Zdaniem niektórych specjalistów jednym z powodów wciąż zbyt małej popularności private bankingu w Polsce jest zbyt wysoka fluktuacja wśród doradców klienta. A jest to bardzo wąska grupa. Dr Rafał Płókarz z Wyższej Szkoły Bankowej w Toruniu, który ma bogate doświadczenie w tej dziedzinie, doliczył się zaledwie kilkudziesięciu doradców z prawdziwego zdarzenia. W sumie jest ich 400-500. Jednak mimo rozmaitych trudności bankowość prywatna w Polsce wciąż się rozwija, oferta jest coraz bardziej atrakcyjna, pojawiają się nowe produkty.