W czerwcu deweloperzy ruszyli w Polsce z budową 8,8 tys. mieszkań – podał GUS. Pomijając grudzień to pierwszy od lipca 2023 r. raz, kiedy nie widzimy kilkunastu tysięcy. Kiedy w 2022 r. w branżę uderzył kryzys wysokich stóp, kredyt był trudno dostępny, a sprzedaż lokali się skurczyła, deweloperzy zareagowali ostrym hamowaniem: liczba mieszkań w uruchomionych w II połowie 2022 r. projektach była o 50 proc. mniejsza rok do roku. W bardzo podobnej II połowie 2024 r. takiej reakcji nie było – przeciwnie, inwestycje furczały. Aż do teraz. Czy będzie hamowanie w II połowie 2025 r.?
Czerwcowy wynik jest słaby nie tylko na tle ostatniego roku – to najgorszy czerwiec od 2021 r. Nie można patrzeć na dane GUS przez pryzmat jednego miesiąca. Żebyśmy mieli rozpoczynane budowy, muszą być wcześniej uzyskane pozwolenia. Od 2022 r. mamy narastającą nadwyżkę pozwoleń nad rozpoczynanymi budowami. Pamiętajmy, że pozwolenie na budowę jest ważne przez trzy lata. Co prawda w czerwcu mamy wyraźnie mniej rozpoczynanych budów niż uzyskanych pozwoleń, ale szerszy kontekst pozostaje: nawis pozwoleń jest bardzo wyraźny. Czerwiec może świadczyć o nastroju i nastawieniu deweloperów do tego, co się na rynku dzieje.
Ważnym wskaźnikiem mówiącym, co się na rynku dzieje, jest oferta mieszkań. W siedmiu największych miastach w połowie lipca to prawie 63 tys. lokali – więcej niż na koniec czerwca. Jeśli spojrzymy na 20 największych rynków mieszkaniowych w Polsce wraz z aglomeracjami, bieżąca oferta to 115 tys. mieszkań i domów od deweloperów. Klienci mają z czego wybierać.
Hamowanie produkcji jest zatem racjonalnym zachowaniem, bo rozpoczęcie budowy zazwyczaj wiąże się z uruchomieniem sprzedaży, a teraz nie ma potrzeby dokładać do oferty kolejnych lokali. To tylko osłabia pozycję konkurencyjną na rynku, gdzie sprzedaż może nie jest zła, ale utrzymuje się na poziomie niezadowalającym w stosunku do poziomu oferty.