Zakaz wypowiedzenia umowy nierozerwalnie wiąże się z zabezpieczeniem płatności rat poprzez ich zawieszenie. – Udzielając zabezpieczenia, sąd działa w oparciu o treść zgłoszonych wniosków i argumenty zawarte w treści uzasadnienia. Może się tak zdarzyć, że uzyskanie samego zabezpieczenia w postaci zawieszenia płatności rat nie spełni swojej funkcji, gdyż co prawda kredytobiorca nie będzie musiał regulować rat do banku, ale bank uzna brak płatności raty za zaległość w spłacie zaciągniętego zobowiązania i rozpocznie względem kredytobiorcy działania windykacyjne. To wydaje się wysoce prawdopodobne, mając na uwadze zaogniony spór na linii frankowicze–banki. Aby klient mógł czuć się bezpiecznie, uzyskując taką formę zabezpieczenia, oprócz sformułowania wniosku o samo zawieszenie płatności rat na czas trwania kredytu, powinien także zawnioskować, aby w czasie tego zawieszenia bank nie mógł skorzystać z przysługujących mu z umowy uprawnień w zakresie wypowiedzenia umowy kredytowej i postawienia całej wierzytelności w stan natychmiastowej wymagalności. To stwarza zabezpieczenie interesów klienta, który nie musi spłacać rat kredytu i nie ma obawy, że bank rozpocznie względem niego windykację, zmierzając do wypowiedzenia umowy kredytu – dodaje radca prawny z kancelarii Bochenek i Wspólnicy.
Sędzia więźniem własnej decyzji?
– Widzę sporo wątpliwości dotyczących tego typu postanowień. To daleko idąca ingerencja w treść stosunku umownego, następująca nie na mocy wyroku, tylko w trybie zabezpieczenia. Nie jestem przekonany, czy rozpoznano konsekwencje zabezpieczeń powództw w sytuacji, gdyby późniejsze prawomocne wyroki były korzystne dla banków. Hipotetycznie mogłyby one żądać od Skarbu Państwa odszkodowania za utracone odsetki, nie wiadomo też, w jakim stopniu i czy w ogóle byłyby naliczane – zaznacza Bodył-Szymala. Jego kolejne zastrzeżenie dotyczy tego, jakie wyroki będą zapadać w sprawach z zabezpieczeniem. – Rodzi się wątpliwość, czy z faktu udzielenia zabezpieczenia nie powstaje psychologiczna pułapka skłaniająca do unikania sytuacji, w której finalny wyrok pozostawałby w sprzeczności z tymczasowym zabezpieczeniem. Należy dążyć do przyspieszenia rozstrzygania samych sporów, a nie udzielania zabezpieczeń, które powinny być zastrzeżone do nadzwyczajnych sytuacji, gdy realnie istnieje prawdopodobieństwo niezaspokojenia interesów tego, kto spór wygra – podkreśla Bodył-Szymala.
Banki sprzeciwiają się takim decyzjom sądów, bo są one dla nich zdecydowanie niekorzystne. – Konsekwencje w przypadku braku spłaty rat i odsetek mogą mieć wpływ na sytuację płynnościową (mniej pieniędzy ze spłat) i dochody (brak dochodów z odsetek). Jednocześnie należy pamiętać, że bank jest zobowiązany do poniesienia wszystkich istotnych kosztów związanych z takim kredytem, w tym płatności z tytułu zobowiązań publicznych, spłaty zobowiązań wobec osób trzecich, a także kosztów wewnętrznych dotyczących m.in. utrzymania systemów informatycznych, sprawozdawczości itp. I o ile w przypadku jednego kredytu z brakiem spłat wpływ na sytuację finansową całego banku nie jest znaczący, o tyle jeżeli będzie ich przybywać, wpływ ten będzie dużo większy – mówi jeden z bankowców.
– Mieszanka czynników może skłaniać sądy do wydawania takich decyzji, może to być próba ulżenia konsumentowi niebędącemu w stanie spłacać długu czy dążenie do szybszego rozstrzygnięcia sprawy. Gdyby ten trend miał się upowszechnić, to uznałbym, że jest niezgodny z założeniami przypisywanymi do zabezpieczenia tymczasowego, które mają służyć zabezpieczeniu strony przed sytuacją, w której wyrok wprawdzie jest dla niej formalnie korzystny, ale nie może być już po czasie realnie wykonany – ocenia Bodył-Szymala.
Jednak z zabezpieczeniem powództw wiążą się ryzyka także dla klienta: w razie niekorzystnego dla niego wyroku będzie musiał zapłacić bankowi należne raty i dodatkowo rozliczyć się z powodu unieważnionej umowy (zwrócić co najmniej kapitał, a banki domagają się też opłaty za bezumowne z niego korzystanie). – Gdyby sąd doszedł do przekonania, że roszczenie kredytobiorców jest jednak niezasadne, wówczas powinni oni liczyć się z koniecznością uregulowania rat za okres ich zawieszenia – dodaje Bochenek. – Wydaje się, że największym ryzykiem dla klienta jest ryzyko spłaty skumulowanych kwot, czyli odsetek i kapitału. Biorąc pod uwagę długi czas trwania procesów, sięgający nawet kilku lat, spłata może być niezwykle trudna, a nawet niemożliwa do dokonania przez klienta – przekonuje przedstawiciel jednego z banków.