Frankowe koszty zmienią pozycje rynkowe polskich banków

Finanse › Bez względu na to, czy koszty rozwiązania sprawy walutowych hipotek wynikać będą z ugód czy ze spraw sądowych, niektóre banki mocno ucierpią i mogą być zmuszone do dużego ograniczenia sprzedaży.

Aktualizacja: 13.02.2021 12:17 Publikacja: 13.02.2021 12:11

Frankowe koszty zmienią pozycje rynkowe polskich banków

Foto: Adobestock

Koszty rozwiązania frankowego problemu – czy to w drodze ugód proponowanych przez KNF, czy wskutek przegrywanych spraw w sądach – będą dla banków ogromne (przy czym oczywiście szczególnie dotkliwe może być to drugie rozwiązanie). Sęk w tym, że nie wszystkie „frankowe" banki ucierpią w jednakowym stopniu. Jak może to wpłynąć na układ sił na polskim rynku bankowym?

ING i Pekao zwiększą udziały w rynku?

Zacznijmy od tego, że banki mają różnej wielkości portfele frankowe w relacji do portfeli udzielonych kredytów brutto czy do kapitałów. Ten pierwszy wskaźnik największy jest w Getinie (26 proc.). Dalej są Millennium (19 proc.), mBank (12 proc.), PKO BP (9 proc.), Santander (7 proc.), BNP Paribas (6 proc.), Pekao (2 proc.) ING Bank Śląski (poniżej 1 proc.). Także pod względem relacji frankowego portfela do kapitałów własnych najgorzej wypada Getin (aż 450 proc.). Dalej są Millennium (150 proc.), mBank (85 proc.), PKO BP (47 proc.), BNP Paribas (42 proc.), BOŚ (40 proc.), Santander (37 proc.) i Pekao. W ING BSK franki odpowiadają tylko 5 proc. kapitałów własnych.

– Wpływ problemu frankowego na sytuację rynkową banków zależy od skali kosztów, jakie wygeneruje. Jeśli dojdzie do ugód i koszt sięgnie ponad 30 mld zł dla sektora, nie spodziewam się wielkiego przetasowania. Większość banków w takiej sytuacji nadal spełniałaby wymogi kapitałowe, więc mogłyby rozwijać akcję kredytową i nie musiałyby wstrzymywać sprzedaży. Jednak sytuacja poszczególnych banków jest różna, najbardziej narażone są w kolejności Millennium i mBank, być może te dwa banki musiałyby przyhamować sprzedaż ze względu na obniżenie współczynników kapitałowych w okolice wymaganego minimum – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy.

Jeśli jednak scenariusz byłby bardziej negatywny dla branży, czyli szybko przybywałoby spraw w sądach, a te masowo orzekałyby na korzyść kredytobiorców – a to jest możliwe po orzeczeniu Sądu Najwyższego zaplanowanym na 25 marca – to wpływ tego na rynek byłby dużo większy. – Koszty i ubytek kapitałów w takiej sytuacji byłyby znacznie wyższe. Wtedy najbardziej obciążone frankami Millennium i mBank miałyby współczynniki kapitałowe poniżej wymogów, co oznaczałoby duży problem i konieczność szybkiego ich dokapitalizowania lub wstrzymanie przez nie sprzedaży kredytów. Popyt na kredyty w gospodarce się nie zmniejszy, a istotnie może zmaleć podaż najbardziej dotkniętych banków, więc instytucje nieobciążone frankami, takie jak Pekao czy ING Bank Śląski, mogą zyskać udziały w rynku. PKO BP, Santander i BNP Paribas dopiero w tym najbardziej kosztownym scenariuszu musiałyby ograniczyć kredytowanie, w pozostałych sprawa ta może mieć neutralne znaczenie dla tempa wzrostu ich biznesu – dodaje Jańczak.

W rozważaniach tych pomijamy Getin, który ze względu na braki kapitału już od paru lat nie jest zagrożeniem dla pozycji dużych graczy i jego aktywa z roku na rok topnieją. Pomijamy również małe banki, takie jak Credit Agricole, BOŚ czy Pocztowy, które w ostatnich latach rosły wolno lub wcale. Podobnie jak nieco większy Citi Handlowy, który od dwóch dekad notuje tylko niewielki wzrost aktywów.

– Sporo zależy od tego, czy regulator wspomoże banki w powrocie do wymaganych współczynników kapitałowych. Nikomu nie zależy przecież na tym, aby ograniczać zdolność banków do zwiększania akcji kredytowej. Gdyby część banków frankowych przestała sprzedawać kredyty – a to przecież spore instytucje – ucierpiałaby na tym gospodarka. Dlatego zakładam, że UKNF będzie wspierał banki w zakresie odbudowy kapitałów tak, że nie ucierpi istotnie ich sprzedaż. Tym bardziej że to on jest autorem pomysłu ugód – przewiduje Michał Sobolewski, analityk DM BOŚ.

Jego zdaniem banki mało obciążone frankami, jak ING Bank Śląski czy Pekao (koszty ugód wymazałby raptem jeden, dwa kwartały ich zysków), mogą nieco zyskać nad konkurencją cierpiącą z powodu odpisów. – Ale warto też zwrócić uwagę na to, jak do tej pory wyglądała ich polityka kredytowa. W Pekao od lat jest konserwatywna, jego akcja kredytowa rosła nieco wolniej od rynku i nie spodziewam się zmian w tym zakresie. Z kolei ING BSK zrobił duży postęp w ostatnich latach pod względem udziałów rynkowych, szczególnie w biznesie detalicznym, i to on – jeśli utrzyma apetyt na wzrost – mógłby być największym beneficjentem – mówi Sobolewski.

Jeden z bankowców, chcący zachować anonimowość, zwraca uwagę na małą solidarność banków. – Są takie, które mają małe zaangażowanie we franki i na zasadzie „miejmy już to z głowy" są bardziej skłonne do ugód. Są także podmioty państwowe, które – nie musząc przejmować się aż tak jak prywatne osiąganymi zyskami czy odpowiedzialnością przed akcjonariuszem większościowym – także chciałyby być w gronie tych, które pierwsze zaoferują ugody. Być może takie podejście to skutek chęci zyskania udziałów rynkowych kosztem prywatnej konkurencji, która z procesu ugód może wyjść znacząco osłabiona. Mogą wręcz liczyć na tanie przejęcia, wpisując się w dalszą repolonizację w wyniku kryzysu, który same – dążąc do ugód – wywołają. A może po prostu to skutek nakazu głównego akcjonariusza, który kosztem banków chce mieć niższe ryzyko systemowe, a tania repolonizacja to tylko dodatkowa korzyść – mówi nasz rozmówca. Jego zdaniem ugody mogą zdestabilizować sytuację sektora poprzez popadnięcie w kłopoty jednego, dwóch banków, czego przyczyną byłby wzrost składek na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Zatem, paradoksalnie, dążenie do ugód przez banki silne i mało zaangażowane w hipoteki frankowe mogłoby spowodować, że oberwą rykoszetem, bo naraziłoby je to na wzrost składek na BFG (wyznaczane są one na podstawie udziału w rynku). Jednak alternatywa dla ugód nie jest wcale lepsza: to duże, prawdopodobnie wyraźnie wyższe koszty przegranych spraw w sądach – choć rozłożone w czasie.

Frankowe koszty wywołają dalsze fuzje?

Uderzenie frankowego problemu w kapitały banków może być bardzo duże. Czy w obliczu konieczności zasypania niedoboru kapitałowego właściciele banków mogą zdecydować o wyjściu z polskiego rynku i konsolidacja polskiego sektora bankowego się nasili? – Wątpię w to. Po poniesieniu strat akcjonariusze będą jeszcze mniej skłonni do sprzedawania banków za bezcen. Mogą żyć nadzieją, że uda im się zrekompensować straty w kolejnych latach. Nie ma sensu sprzedawać „w dołku", a tym najprawdopodobniej będzie okres po ugodach – mówi jeden z analityków.

Zwraca ponadto uwagę, że polski sektor bankowy nie jest już tak rentowny i atrakcyjny jak kiedyś, więc trudno byłoby o kupców z zagranicy. Nie można jednak wykluczyć dalszego dążenia do repolonizacji sektora: być może po usunięciu ryzyka hipotek frankowych wróci temat sprzedaży mBanku, którym zainteresowany był rok temu Pekao.

Banki
KNF: 100 proc. zysku banków na dywidendę jeszcze nie teraz
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Banki
Prezes PKO BP: Wychodzimy daleko poza naszą strefę komfortu
Banki
Citi Handlowy: co dalej z segmentem detalicznym?
Banki
Prezes Banku Millennium: nasz bank zdejmuje ciasny krawat, ale nadal jest i będzie w garniturze
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Banki
Czy dojdzie do fuzji Pekao i Aliora? Bardzo możliwe
Banki
Rozważają nabycie akcji Alior Banku przez Pekao od PZU. Jest list intencyjny