Koszty rozwiązania frankowego problemu – czy to w drodze ugód proponowanych przez KNF, czy wskutek przegrywanych spraw w sądach – będą dla banków ogromne (przy czym oczywiście szczególnie dotkliwe może być to drugie rozwiązanie). Sęk w tym, że nie wszystkie „frankowe" banki ucierpią w jednakowym stopniu. Jak może to wpłynąć na układ sił na polskim rynku bankowym?
ING i Pekao zwiększą udziały w rynku?
Zacznijmy od tego, że banki mają różnej wielkości portfele frankowe w relacji do portfeli udzielonych kredytów brutto czy do kapitałów. Ten pierwszy wskaźnik największy jest w Getinie (26 proc.). Dalej są Millennium (19 proc.), mBank (12 proc.), PKO BP (9 proc.), Santander (7 proc.), BNP Paribas (6 proc.), Pekao (2 proc.) ING Bank Śląski (poniżej 1 proc.). Także pod względem relacji frankowego portfela do kapitałów własnych najgorzej wypada Getin (aż 450 proc.). Dalej są Millennium (150 proc.), mBank (85 proc.), PKO BP (47 proc.), BNP Paribas (42 proc.), BOŚ (40 proc.), Santander (37 proc.) i Pekao. W ING BSK franki odpowiadają tylko 5 proc. kapitałów własnych.
– Wpływ problemu frankowego na sytuację rynkową banków zależy od skali kosztów, jakie wygeneruje. Jeśli dojdzie do ugód i koszt sięgnie ponad 30 mld zł dla sektora, nie spodziewam się wielkiego przetasowania. Większość banków w takiej sytuacji nadal spełniałaby wymogi kapitałowe, więc mogłyby rozwijać akcję kredytową i nie musiałyby wstrzymywać sprzedaży. Jednak sytuacja poszczególnych banków jest różna, najbardziej narażone są w kolejności Millennium i mBank, być może te dwa banki musiałyby przyhamować sprzedaż ze względu na obniżenie współczynników kapitałowych w okolice wymaganego minimum – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy.
Jeśli jednak scenariusz byłby bardziej negatywny dla branży, czyli szybko przybywałoby spraw w sądach, a te masowo orzekałyby na korzyść kredytobiorców – a to jest możliwe po orzeczeniu Sądu Najwyższego zaplanowanym na 25 marca – to wpływ tego na rynek byłby dużo większy. – Koszty i ubytek kapitałów w takiej sytuacji byłyby znacznie wyższe. Wtedy najbardziej obciążone frankami Millennium i mBank miałyby współczynniki kapitałowe poniżej wymogów, co oznaczałoby duży problem i konieczność szybkiego ich dokapitalizowania lub wstrzymanie przez nie sprzedaży kredytów. Popyt na kredyty w gospodarce się nie zmniejszy, a istotnie może zmaleć podaż najbardziej dotkniętych banków, więc instytucje nieobciążone frankami, takie jak Pekao czy ING Bank Śląski, mogą zyskać udziały w rynku. PKO BP, Santander i BNP Paribas dopiero w tym najbardziej kosztownym scenariuszu musiałyby ograniczyć kredytowanie, w pozostałych sprawa ta może mieć neutralne znaczenie dla tempa wzrostu ich biznesu – dodaje Jańczak.