Przypomnijmy: ugody te zakładają przewalutowanie kredytu po kursie mniej atrakcyjnym dla klientów niż według propozycji Komisji Nadzoru Finansowego i nie zakładają rozliczenia płaconych przez kilkanaście lat rat „podwyższonych" przez umocnienie franka (ugody według wizji KNF traktować mają kredyt tak, jakby od początku był złotowym). To oznacza, że koszt porozumień według pomysłu Millennium jest w przypadku pojedynczej umowy niższy niż w opcji KNF. Tym bardziej niższy może być łączny koszt prowadzenia ugód na własnych warunkach, bo według założeń ugody KNF mają być powszechne (miałyby być dostępne prawdopodobnie niemal dla wszystkich klientów, a grupa tych wyłączonych z oferty byłaby stosunkowo niewielka). Millennium szacuje, że koszt brutto objęcia ugodami wszystkich umów według zasad KNF sięgnąłby 4,1–5,1 mld zł. To wielki koszt, biorąc pod uwagę wysokość kapitału własnego banku (8,4 mld zł) i nadwyżki kapitału Tier 1 ponad obecne wymogi KNF (około 2,3 mld zł). Nie dziwi więc – patrząc z perspektywy banku, biorąc pod uwagę jego interes i odpowiedzialność przed akcjonariuszami – że w obliczu dużej niepewności prawnej zarząd wstrzymuje się z podjęciem decyzji o zaoferowaniu powszechnych ugód w wariancie KNF.
Jednak alternatywa nie jest wcale lepsza. To realizujący się teraz scenariusz ugód na własnych zasadach (których koszt trudno oszacować, ale powinien być dużo niższy niż wariantu KNF), któremu towarzyszy duży napływ pozwów sądowych kończących się najczęściej przegraną banku (unieważnienie umowy). Millennium na koniec czerwca szacował, że unieważnienie wszystkich umów objętych wtedy postępowaniami indywidualnymi i zbiorowymi (to około jednej czwartej jego umów hipotek frankowych) kosztowałoby nieco ponad 3 mld zł. To przy założeniu, że bankowi sądy nie przyznałyby opłaty mającej pokryć koszt udostępnienia kapitału klientom (w nielicznych sprawach tego typu sądy odrzucają takie roszczenia kredytodawców). To spora kwota, niewiele teraz niższa niż koszt ugód według opcji KNF, a najpewniej będzie jeszcze rosła, bo napływ pozwów frankowych w ostatnich kwartałach był rekordowo duży. Zatem łączne koszty realizującego się scenariusza (własne ugody + przegrywane sprawy) mogą okazać się wyższe lub co najmniej takie same jak porozumienia KNF. Różnica na korzyść tego pierwszego rozwiązania jest taka, że koszt może być rozłożony na wiele lat (w drugim zaksięgowany by był jednorazowo). Chyba że bank ma nadzieję, że dojdzie do nagłej zmiany w orzecznictwie: umowy przestaną być unieważniane lub branży będzie przyznawana opłata za udostępnienie kapitału. MR