Z ponad 400 spółek notowanych na warszawskiej giełdzie aż dwie trzecie rynku stanowią spółki spoza trzech najważniejszych indeksów (tj. WIG20, wMIG40 i sWIG80). – Większość z nich to podmioty „małe”, czyli spółki o niewielkiej kapitalizacji, a przez to również często niskiej płynności akcji. Ze względu na te czynniki najmniejsze podmioty są zazwyczaj pomijane – zarówno przez analityków biur maklerskich, jak i przez inwestorów instytucjonalnych. Nie oznacza to jednak, że małe spółki nie mogą być atrakcyjnym celem inwestycyjnym, szczególnie dla inwestorów indywidualnych, dla których kapitalizacja i obroty nie stanowią istotnych ograniczeń. Wręcz przeciwnie: mniejsze zaangażowanie inwestorów profesjonalnych w tym segmencie powoduje, że efektywność rynku jest tam zdecydowanie mniejsza, dzięki czemu relatywnie łatwiej można zidentyfikować akcje o ponadprzeciętnym potencjale wzrostu – zauważa Michał Staszak, zarządzający funduszami Allianz TFI. Zaznacza jednak, że większe potencjalne zyski oznaczają większe ryzyko. – W tym przypadku na podwyższone ryzyko wpływ ma wspomniana już wcześniej płynność, ale warto również zwrócić uwagę m.in. na jakość raportowanych wyników, sposób zarządzania spółką czy stosunek do inwestorów mniejszościowych. Spośród zidentyfikowanych okazji inwestycyjnych warto postawić na te spółki, których wyniki nie są „papierowe”, a w których ład korporacyjny jest na wysokim poziomie – radzi ekspert.
Segment potencjalnych okazji
Jeśli weźmiemy pod uwagę ostatnio wydane rekomendacje dla firm z tego segmentu, ceny docelowe zawarte w raportach w zdecydowanej większości przypadków znajdowały się powyżej aktualnych kursów na giełdzie, ale trzeba brać pod uwagę, że zdecydowana większość giełdowych „maluchów” nie jest pod lupą analityków. Dlatego zdaniem ekspertów w tym segmencie rynku szczególnie istotna jest selekcja firm. – Decydując się na alokację środków w spółkach o niższej kapitalizacji rynkowej, powinniśmy przede wszystkim dokładnie zastanowić się, czy jesteśmy świadomi ewentualnego ryzyka związanego z taką formą inwestowania. Sam brak pokrycia analitycznego danej spółki to tylko „wierzchołek góry lodowej” w morzu potencjalnie czyhających na inwestorów zagrożeń. Z jednej strony możemy zmagać się z brakiem płynności, która uniemożliwi nam sprawne dokonywanie zmian w naszym portfelu, ale z drugiej strony może być to szansa na inwestycje w spółkę, która dzisiaj niedostrzeżona jeszcze przez rynek, w przyszłości może znacznie zwiększyć skalę swojej działalności, tym samym generując nieporównywalnie większą stopę zwrotu, którą potencjalnie moglibyśmy uzyskać na akcjach dużych podmiotów – wyjaśnia Mateusz Czyżkowski, analityk DM XTB.