Zachodnie gospodarki znowu muszą się zmagać z naftowym zagrożeniem

Ceny ropy naftowej, choć nieco spadły w tym tygodniu, wciąż budzą niepokój inwestorów. Od początku grudnia baryłka ropy gatunku Brent zdrożała o ponad 15 proc. i choć wzrost ten okazał się nieco wolniejszy niż w analogicznym okresie rok wcześniej, to jednak ceny rosły z wyższego poziomu i zbliżają się do historycznych rekordów.

Aktualizacja: 12.02.2017 11:45 Publikacja: 10.03.2012 03:06

Zachodnie gospodarki znowu muszą się zmagać z naftowym zagrożeniem

Foto: GG Parkiet

Ceny ropy naftowej, choć nieco spadły w tym tygodniu, wciąż budzą niepokój inwestorów. Od początku grudnia baryłka ropy gatunku Brent zdrożała o ponad 15 proc. i choć wzrost ten okazał się nieco wolniejszy niż w analogicznym okresie rok wcześniej, to jednak ceny rosły z wyższego poziomu i zbliżają się do historycznych rekordów.

– Po znikającym z nagłówków, przynajmniej tymczasowo, problemie Grecji inwestorzy szybko znaleźli nowe źródło niepokoju dzięki ostatniemu wzrostowi cen ropy. Jeśli ten trend się utrzyma, niemrawe ożywienie gospodarcze w gospodarkach rozwiniętych może zostać przerwane, a na rynki wschodzące może wrócić inflacja – twierdzi Stephen King, strateg z banku HSBC.

W zeszłym roku średnia cena baryłki ropy gatunku Brent wynosiła 111 USD. Była ona wyższa nawet niż w 2008 roku, kiedy to w wakacje ceny ropy biły historyczne rekordy. Przewidywania analityków mówią, że w tym roku średnia utrzyma się na dość wysokim poziomie. Według prognoz zebranych przez agencję Bloomberga, cena surowca w I kwartale będzie wynosić przeciętnie 110 USD za baryłkę (prognozy wahają się od 100 USD do 121 USD za baryłkę, co świadczy o dużej niepewności na rynku). Na koniec drugiego kwartału przewidywane jest również?średnio 110 USD za baryłkę (rozpiętość prognoz od 90 USD do 140 USD). Na koniec IV kwartału prognozy mówią już o 115 USD za baryłkę.

– Spodziewamy się, że do marca 2013 r. średnia cena ropy gatunku Brent wyniesie 123 USD za baryłkę – przewiduje Ronald Stoeferle, strateg z Erste Group.

Iran i luźna polityka

Czemu ropa drożeje, a inwestorzy spodziewają się dalszego wzrostu jej cen? Duże znaczenie mają kwestie geopolityczne, czyli obawy przed konfliktem zbrojnym USA i/lub Izraela z Iranem. Kluczowe dla rynku będą więc decyzje podejmowane przez amerykańskiego prezydenta Baracka Obamę, izraelskiego premiera Beniamina Netanjahu oraz irańskiego najwyższego przywódcę ajatollaha Chamenei. Nowa bliskowschodnia wojna mogłaby, jak twierdzą niektórzy analitycy, podnieść ceny surowca nawet powyżej 200 USD za baryłkę.

Ale nie tylko polityka napędza naftową zwyżkę. – Coraz bardziej ekspansywna polityka pieniężna Rezerwy Federalnej, Europejskiego Banku Centralnego, Banku Anglii i Banku Chin stymuluje rynek. Jeżeli Fed zapowiada, że może utrzymać stopy procentowe na poziomie bliskim zera do końca 2014 r., powinno to wspomagać ceny surowców, a szczególnie ropy i złota. Tworzą się fundamenty do pobicia nowych rekordów cenowych – wskazuje Stoeferle.

– Bezpośrednie działania spekulantów wpływają obecnie na rynek w małym stopniu. To raczej ilościowe luzowanie polityki pieniężnej przez banki centralne dobrze oddziałuje na rynki wschodzące i sprawia, że ceny ropy rosną. Niepokoje co do zakłócenia dostaw surowca z Zatoki Perskiej jedynie przyspieszają wzrost cen – wskazuje Stephen King z HSBC. Daje o sobie znać także zwiększony popyt u wschodzących potęg gospodarczych. – Popyt jest zdominowany głównie przez Azję. W ubiegłym roku za 70 proc. wzrostu konsumpcji ropy odpowiadały Indie i Chiny. Trend ten doskonale ilustruje choćby to, że w zeszłym roku Chiny wyprzedziły USA jako największy konsument energii – mówi Stoeferle.

– Wschodzące gospodarki są wolne od długu i wciąż mają konsumentów gotowych więcej kupować. Jednakże, zgodnie z definicją, mieszkańcy wschodzących gospodarek są mniej zamożni od mieszkańców państw rozwiniętych. Mają więc tendencję do wydawania więcej na podstawowe dobra, takie jak żywność i paliwo. Rosnące znaczenie rynków wschodzących będzie więc oznaczało również wzrost popytu na ropę – prognozuje King.

Hamulec dla ożywienia

Czy rosnące ceny ropy zdołają znowu zdusić ożywienie gospodarcze? Ekonomiści przyjęli, że roczny ich wzrost o 10 proc. obniża tempo wzrostu amerykańskiego PKB o 0,2 proc. w tym samym roku i o kolejne 0,2 proc. w przyszłym. W przypadku Unii Europejskiej spowolnienie wynosi 0,2 proc. w pierwszym roku, a w następnym jest już bliskie zera. Rosnące ceny surowca uderzają głównie w konsumpcję, zwłaszcza we wczesnych fazach szoku naftowego. Indeksy amerykańskich nastrojów konsumenckich są zwykle negatywnie skorelowane z cenami paliw.

Takie są najważniejsze prawidłowości, ale od tych zasad są też wyjątki, a jaki dokładnie będzie wpływ naftowej zwyżki na gospodarkę, zależy od wielu czynników. Jednym z nich jest to, czy szok naftowy będzie wywołany przez popyt czy przez podaż. Wstrząsy podażowe są zwykle bardziej szkodliwe dla gospodarki i dla rynków. Zwykle wzrostowi cen ropy towarzyszą zwyżki kursów akcji, ale w przypadku szoków podażowych z 1973 r., 1979 r. i 1990 r. akcje traciły. Czy do takiego dojdzie, zależeć będzie jednak głównie od bliskowschodniej polityki.

– Na razie główną rolę odgrywa popyt. Nie doszło do żadnego zakłócenia dostaw z Iranu ani z innego ważnego kierunku. Nie mamy do czynienia z tak dużą zmiennością na rynku, jak na początku wojny w Libii w 2011 r. Wzrost cen jest bardziej wynikiem cyklicznego wzrostu zapasów. Dla państw, w których popyt nie rośnie, np. dla krajów europejskich, może on się jednak wydawać szokiem podażowym, ale w skali światowej nim nie jest. W krótkim terminie obawy przed zakłóceniem dostaw grają oczywiście rolę wstrząsów podażowych, ale jeśli nie dojdzie do przerw w dostawach, presja na ceny się zmniejszy – uważa Dominic Wilson, analityk z banku Goldman Sachs.

Inną sprawą jest to, jak duże są wolne moce produkcyjne u producentów ropy – ile surowca są oni skłonni skierować na rynek w przypadku zakłócenia w dostawach. Przez cieśninę Ormuz, której blokadą grozi Iran, przepływa dziennie w tankowcach 15 – 17 mln baryłek ropy. Analitycy HSBC szacują, że ze strategicznych rezerw w USA, Europie i Azji może zostać uwolnionych 9 mln baryłek dziennie, trasą z pominięciem Ormuzu może zostać wysłane z Arabii Saudyjskiej i innych państw Zatoki Perskiej 4 mln baryłek ropy dziennie. Angola i Nigeria są zaś gotowe zwiększyć wydobycie o 200 – 300 tys. baryłek dziennie. Dużą część spadku dostaw z Zatoki Perskiej w razie konfliktu z Iranem da się więc zrekompensować. Inną sprawą jest to, że Iran nie ma możliwości militarnych, by całkowicie zablokować cieśninę Ormuz. Doświadczenia z wojny iracko-irańskiej z lat 1980 – 1988 wskazują zaś, że da się zapewnić stosunkowo bezpieczny przepływ tankowców przez ten akwen, nawet w trakcie działań wojennych. Ogólnie jednak wolne moce są małe. W Arabii Saudyjskiej wydobycie jest największe od 30 lat. Dane Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) wskazują natomiast, że zapasy ropy w jej krajach członkowskich były na koniec stycznia najniższe od 2008 r.

Ważne jest również, czy wzrostowi cen ropy towarzyszy mocna zwyżka cen innych surowców, jak duże są wolne moce w całej gospodarce oraz jaka będzie reakcja banków centralnych na wzrost cen ropy. Czy zaczną one zacieśniać politykę pieniężną, aby chronić się przed inflacją, i zduszą w ten sposób wzrost gospodarczy, czy też wstrzymają się z takimi działaniami.

– W obecnej sytuacji wzrost cen ropy sam w sobie nie jest w stanie zmienić polityki banków centralnych. Może jedynie wywołać zmianę ich retoryki. Sytuacja jest lepsza niż rok temu, gdy doszło do przerwania dostaw z Libii. Wówczas mocno również rosły ceny żywności, napędzając inflację i uderzając w dochody konsumentów, wiele banków centralnych gospodarek wschodzących zacieśniało politykę pieniężną, a Europejski Bank Centralny zapowiadał podwyżki stóp. Obecne zwyżki cen ropy raczej więc wyhamują w tym roku ożywienie gospodarcze, niż je przerwą. Jednak każda sugestia dotycząca przerwania dostaw i oznaki zmiany retoryki banków centralnych sprawi, że inwestorzy będą niepokoić się drożejącą ropą – wskazuje Wilson.

W co warto więc zainwestować w przypadku naftowych zwyżek? –W świecie drogiej ropy króluje korona norweska, a jeśli również ceny innych surowców idą w górę, to dobrze sobie radzą również inne waluty surowcowe, np. dolar australijski. Na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej, Bliskiego Wschodu i Afryki rosyjski rubel bije na głowę turecką lirę i izraelskiego szekla. Zachowanie dolara zależy w takich wypadkach zarówno od bliskowschodniej polityki, jak i od polityki Fedu. Więcej ilościowego luzowania to słabszy dolar, więcej napięć na Bliskim Wschodzie to z kolei umocnienie amerykańskiej waluty. Dla inwestorów z rynku akcji okazją mogłyby być walory firm naftowych. Ich wyceny są obecnie dość atrakcyjne i mogłyby stanowić dobre zabezpieczenie w obliczu zaognienia sytuacji na Bliskim Wschodzie – twierdzi King.

Dziś wygląda więc, że unikniemy „naftowej apokalipsy", choć sytuacja na rynku ropy może nas zaskakiwać w tym roku nie mniej niż kryzys w strefie euro.

[email protected]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?