– inwestorzy indywidualni w czasach ciężkich dla spółki mogą z nią zostać na dłużej, okazując zaufanie zarządowi, jak również mogą odpowiedzieć na apel zarządu i nie odpowiadać na wezwanie ogłoszone w ramach wrogiego przejęcia.
Ten ostatni argument podczas różnego rodzaju szkoleń zawsze wywoływał uśmiech politowania na twarzach przedstawicieli działów relacji inwestorskich. Bo, po pierwsze, trudno o przykłady, a po drugie, inwestorzy indywidualni często jak mogą sprzedać drogo w jakimś wezwaniu, to zazwyczaj sprzedają.
Aż w końcu, po wielu, wielu latach podawania tego argumentu trochę na sucho, trochę w próżni i teoretycznie, doczekaliśmy się pięknego przykładu z rynku polskiego. Oto podczas niedawnego wezwania Acronu na akcje Azotów Tarnów minister skarbu Mikołaj Budzanowski wyraźnie stwierdził, że „ten, kto odpowie na wezwanie, będzie uczestniczył we wrogim przejęciu spółki". W kolejnym zdaniu zaapelował do mniejszościowych akcjonariuszy spółki o nieodpowiadanie na to wezwanie.
Wezwanie Acronu mimo znacznego podwyższenia ceny w trakcie jego trwania zakończyło się niepowodzeniem. Czy to zasługa inwestorów indywidualnych? Pewnie w jakiejś części tak. Dobrze, że ktoś przy tej okazji dostrzegł rolę akcjonariuszy mniejszościowych i właśnie do nich skierował odezwę o niesprzedawanie akcji.
Argument o tym, że inwestorzy indywidualni mogą nie odpowiedzieć na wezwanie podczas wrogiego przejęcia, okazuje się argumentem prawdziwym, a nie tylko teoretycznym. Ta funkcja relacji inwestorskich przydaje się raz na 100 lat.
Jednak, kiedy już dochodzi do próby wrogiego przejęcia, to?nagle okazuje się, że inwestorzy indywidualni są superważni dla spółki. I bardzo dobrze!