RYNKI BRICS. Od inwestycyjnej euforii do rozczarowania

Wstrząsy polityczne w Rosji, gospodarcze zawirowania w Chinach, spowolnienie w Brazylii – to wszystko sprawia, że giełdy kluczowych rynków wschodzących zyskują mniej od parkietów rozwiniętych

Aktualizacja: 12.02.2017 23:50 Publikacja: 26.08.2012 10:05

RYNKI BRICS. Od inwestycyjnej euforii do rozczarowania

Foto: GG Parkiet

Gwiazda grupy BRIC, czyli kluczowych rynków wschodzących świata (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny; czasem dodawana jest do niej RPA – wówczas stosowany jest skrót BRICS), wyraźnie przygasła. Przez pierwszą dekadę XXI w. rynki te cieszyły się ogromnym powodzeniem wśród inwestorów. Według danych firmy EPFR Global napłynęło wówczas do funduszy inwestujących w akcje na tych rynkach około 70 mld USD netto. I nic dziwnego. Indeksy giełdowe tych państw szybko rosły, a ich gospodarki przed wybuchem kryzysu rozwijały się w tempie szybszym niż amerykańska czy niemiecka. Radziły sobie całkiem nieźle nawet po wybuchu kryzysu. Czar  BRIC prysnął w 2011 r. Z funduszy inwestujących na tych rynkach odpłynęło wówczas 15 mld USD netto, a indeks MSCI BRIC tąpnął o 24 proc., podczas  gdy nowojorski S&P 500 zakończył rok lekko na plusie. Ten rok jest również na razie dosyć kiepski dla rynków BRIC. O ile S&P 500 zyskał od początku stycznia prawie 13 proc., a MSCI Emerging Markets wzrósł o niemal 6 proc., to MSCI BRIC zyskał zaledwie około 2 proc. Grupa BRIC jako całość rozczarowuje, ale nie wszystkie rynki BRIC dotknęła równie głęboka dekoniunktura. BSE Sensex, główny indeks giełdy w Bombaju, rośnie w tym roku całkiem przyzwoicie – zyskał już prawie 15 proc. (to m.in. odreagowanie po silnym zeszłorocznym spadku wynoszącym  23?proc.). FTSE/JSE, główny indeks giełdy w Johannesburgu – a więc rynku „doczepianego" przez część analityków do BRIC – wzrósł od początku stycznia o około 10 proc. Rozczarowuje brazylijski wskaźnik  Bovespa (wzrost zaledwie o 4 proc.), rosyjski Micex (zwyżka sięgająca tylko 2 proc.) i chiński CSI 300, który spadł w tym roku o około 2 proc. Wszystkie te rynki traciły w zeszłym roku w podobnym zakresie, ale tylko część z nich odnotowała wyraźne odbicie. Czym tłumaczyć to pęknięcie wewnątrz BRIC?

Mroźny oddech Putina

Sporym rozczarowaniem dla inwestorów jest w tym roku Rosja. Choć kraj ten rozwija się w tempie szybszym od większości państw Europy (Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się w 2012 r. wzrostu PKB sięgającego  4?proc.), to ucieka z niego kapitał. Odpływ w I  połowie roku wyniósł 43,4 mld USD netto – wynika z danych Banku Rosji. Ministerstwo Gospodarki musiało niedawno podwyższyć prognozę odpływu na 2012 r. z 25 mld USD netto do 50 mld USD netto. Alfa Bank spodziewa się natomiast, że w tym roku odpłynie z Rosji 70 mld USD netto, a ekonomiści UralSib spodziewają się, że kwota ta może sięgnąć nawet 80 mld USD netto.

Jaka jest przyczyna ucieczki kapitału z Rosji? – To głównie gospodarcza słabość w Europie oraz kiepski klimat inwestycyjny w Rosji. Jeżeli sytuacja ekonomiczna w Europie jeszcze się pogorszy i spadną ceny ropy, ryzyko związane z Rosją wzrośnie – piszą Aleksiej Dewiatow i Olga Sterina, analitycy UralSib. Wśród przyczyn ucieczki kapitału, oprócz awersji do ryzyka związanej z kryzysem w strefie euro oraz widocznej w ostatnich miesiącach gorszej koniunktury na rynku naftowym, wyraźnie wskazywany jest „kiepski klimat inwestycyjny w Rosji". Co spowodowało jego pogorszenie? Odpowiedź jest prosta – czynniki polityczne. Niepokój inwestorów wywołały w końcówce zeszłego roku sfałszowane wybory prezydenckie zakończone zwycięstwem Władimira Putina oraz masowe protesty społeczne przeciwko fałszerstwom. Coraz częściej też wypływają na Zachód informacje wskazujące na  powszechną w Rosji  korupcję i urzędnicze bezprawie. Jaskrawym przykładem takich działań jest tzw. sprawa Magnickiego (czytaj w ramce), ale nie najlepsze doświadczenia w kontaktach z rosyjskimi władzami i oligarchami miał również np. brytyjski koncern naftowy BP. Pojawiające się od czasu do czasu ciepłe słowa kremlowskich oficjeli skierowane do zagranicznych inwestorów nie zdołają szybko zatrzeć pogarszającej się opinii o Rosji. – Rosja staje się bardziej autorytarna i w związku z tym pogarsza się tam środowisko do prowadzenia interesów. Oznaki zaniepokojenia inwestorów sytuacją w Rosji widać już od dawna. Od wielu miesięcy mamy do czynienia z odpływem kapitału z Rosji, którego tempo jednak się ostatnio ustabilizowało – wskazuje w rozmowie z „Parkietem" Neil Shearing, analityk z brytyjskiej firmy badawczej Capital Economics.

Chińskie wstrząsy

Inwestorzy są rozczarowani również Chinami. Ale z nieco innego powodu niż Rosją. Główną rolę odgrywają tutaj czynniki ekonomiczne: obawy przed spowolnieniem gospodarczym w Chinach. Są one uzasadnione. W II  kwartale wzrost PKB wyniósł „zaledwie" 7,6 proc. i był najsłabszy od wielu lat. O pogorszeniu koniunktury mówią też m.in. sondaże PMI, statystyki handlowe czy dane o zużyciu prądu. Obawy te nie są niczym nowym – od niemal  roku  są one „gorącym tematem" analiz makroekonomicznych, a chińskie władze od dłuższego czasu zapowiadały, że będą chciały oprzeć gospodarkę w większym stopniu na krajowym popycie kosztem eksportu. Na nastroje inwestorów źle wpływa jednak to, że chińska gospodarka słabnie w tym samym czasie, gdy strefa euro jest pogrążona w poważnym kryzysie, a ożywienie w USA straciło tempo. Najgorsza dla inwestorów jest jednak niepewność dotycząca antykryzysowej odpowiedzi chińskich władz. Jak dotąd ich reakcja nie była dość zdecydowana, by przeciąć spekulacje o dekoniunkturze w ChRL. Jedynie Ludowy Bank Chin obniżał stopy. – W każdy weekend inwestorzy oczekują, że chińskie władze ogłoszą nowe działania antykryzysowe. Zawsze jednak nadchodzi poniedziałek i tych działań nie ma. Inwestorzy są rozczarowani  – twierdzi Jackson Wong, wiceprezes firmy Tanrich Securities.

Części inwestorów udziela się również polityczny niepokój. Jesienią, na XVIII Kongresie Komunistycznej Partii Chin, ma dojść do zmiany przywództwa. Sekretarza generalnego KPCh i zarazem prezydenta ChRL Hu Jintao ma zastąpić na obu tych stanowiskach dotychczasowy chiński wiceprezydent Xi Jinping. Premiera Wena Jiabao zastąpi zaś prawdopodobnie wicepremier Li Keqiang. Chińska polityka gospodarcza pod ich rządami prawdopodobnie będzie kontynuacją dotychczasowej, ale nie wszyscy są zadowoleni z takiego wyboru kierownictwa. Wewnątrz partii trwa walka frakcji polityczno-biznesowych, której jednym z przejawów była sprawa Bo Xilaia (czytaj wyżej). To przekłada się na odpływ kapitału z Państwa Środka. Mówią o nim dane pośrednie, np. statystyki dotyczące sprzedaży obcych walut przez chińskie banki. Tylko w lipcu sprzedały one obce waluty warte 597 mln USD netto. To zdaniem analityków wskazuje, że kapitał odpływa z kraju, a wielu eksporterów nie wymienia  dolarowych zagranicznych przychodów na juany.

Niektórzy widzą w tym zamieszaniu szansę i liczą na to, że gdy obawy przed spowolnieniem w Chinach się uspokoją, chińskie aktywa znów będą zyskiwały na wartości. – W Chinach nie mamy do czynienia z gospodarczym miękkim lądowaniem. Ich gospodarka wciąż lata wysoko, w porównaniu choćby z USA czy Europą. Nawet jeśli spełnią się skrajnie pesymistyczne prognozy i wzrost gospodarczy zwolni tam do 5 proc., to wciąż będzie on pięć razy szybszy niż w USA. Nadal kupujemy więc chińskie akcje, zwłaszcza z sektorów zorientowanych na konsumentów – twierdzi Mark Mobius, szef Templeton Emerging Markets Group. Chiny wciąż są gospodarczą superpotęgą, której znaczenie – w odróżnieniu od Rosji – rośnie. Gdy polityczny niepokój i obawy przed spowolnieniem miną, znów będą przyciągać inwestorów.

Kokosów nie ma

Trzecim dużym rozczarowaniem w grupie BRIC jest Brazylia. Przynajmniej jednak w jej przypadku czynnik polityczny nie straszy inwestorów. Jest to kraj dosyć stabilny politycznie i mający przed sobą nie najgorsze perspektywy rozwoju. To, że brazylijskie akcje nie dają w tym roku dużo zarobić, to wyłącznie wina czynników ekonomicznych. Brazylijska gospodarka zwalnia. O ile jej PKB wzrósł w 2010 r. o 7,5 proc., to w 2011 r. już tylko o 2,7 proc. Prognozy ekonomistów mówią, że w tym roku  gospodarka może liczyć co najwyżej na 1,8 proc. wzrostu. W Brazylię uderzyła w ostatnich miesiącach gorsza koniunktura na rynkach surowcowych, a że wiele spółek z miejscowej giełdy to spółki z tej branży, to rozczarowująca sytuacja na giełdzie nie powinna być żadnym zaskoczeniem. Być może wzrost cen surowców rolnych na światowych rynkach przyczyni się nieco do poprawy sytuacji w nadchodzących tygodniach.

Wielu analityków wskazuje również, że w długim terminie brazylijski rynek ma wciąż przed sobą duży potencjał. W odróżnieniu od Rosji czy Chin wydaje się też bardziej odporny na zawirowania polityczne. – Brazylia dysponuje wieloma surowcami, ma dynamiczną ludność i rosnącą klasę średnią, co razem daje energię dla dobrych perspektyw wzrostu gospodarczego w nadchodzących latach. Kraj nie jest odporny na cykliczne zawirowania, ale prowadzi odpowiedzialną politykę fiskalną i pieniężną, która daje władzom wiele narzędzi do reagowania na dekoniunkturę gospodarczą – przekonuje Andreas Cardenal, ekonomista z Saxo Banku. Inwestorom więc pozostaje przeczekać obecną gospodarczą zadyszkę i liczyć na to, że w nadchodzących latach wzrost przyspieszy.

Nikt zresztą nie przeczy, że kraje BRIC mają w długim terminie dobre perspektywy rozwoju. Jim O'Neil, ekonomista Goldman Sachs, który wymyślił tę grupę państw, przewiduje, że ich PKB będzie do 2020 r. rosnąć w średnim tempie 6,5 proc. rocznie. Problem jednak w tym, że państwa BRIC to dosyć zróżnicowana grupa, której członkowie mają czasem poważne problemy. Spowolnienie w Chinach i w Brazylii dowodzi, że kraje te nie są żadnymi zielonymi wyspami na mapie kryzysu. Sytuacja w Rosji czy w „doczepianej" do BRIC RPA przypomina o tym, że pod wieloma względami standardy obowiązujące w tych krajach (głównie w dziedzinie praworządności) są wciąż dalekie od zachodnich. Inwestując tam trzeba się liczyć ze zwiększonym ryzykiem. I dlatego właśnie wielu inwestorów rozczarowało się BRICS.

Sprawa Magnickiego, czyli mafijne oblicze Rosji Putina

W czerwcu Kongres USA przyjął tzw. ustawę Magnickiego nakładającą sankcje na rosyjskich urzędników winnych naruszania praw człowieka. Ten akt legislacyjny został nazwany na cześć rosyjskiego prawnika, który odkrył aferę będącą jedną z największych plam na wizerunku Rosji wśród zachodnich inwestorów. W 2007 r. Magnicki został wynajęty przez amerykańskiego biznesmena Billa Browdera (syna byłego szefa Komunistycznej Partii USA). Browder został deportowany z Rosji pod fałszywymi zarzutami, że jego fundusz Hermitage Capital dokonywał oszustw podatkowych. Badając tę sprawę Magnicki odkrył, że dokumenty skonfiskowane przez rosyjską skarbówkę podczas rajdu na moskiewskie biura Hermitage Capital zostały przekazane przez wysokiej rangi funkcjonariuszy skarbówki grupie przestępczej, która następnie przejęła w oszukańczy sposób rosyjski oddział Hermitage Capital i wyko- rzystała go do oszustw podatkowych na  230 mln USD. Gangiem tym kierował Dmitrij Kliukow, szef banku USB, a wśród osób z nim współpracujących znalazł się m.in. Wiktor Grin, zastępca prokuratora generalnego Federacji Rosyjskiej. Po ogłoszeniu tych rewelacji, Magnicki trafił w listo- padzie 2008 r. do aresztu, gdzie zmarł  na  atak serca.  Nie udzielono mu potrzebnej  pomocy  medycznej.

Sprawa Bo Xilaia, czyli chińska Lady Mackbet

Ostrzeżeniem przed zbyt bliskim spoufalaniem się przez biznes z notablami Komunistycznej Partii Chin był niedawno zakoń- czony proces Gu Kailai, żony Bo Xilaia, do  niedawna potężnego pierwszego sekretarza z Chongqingu, członka frakcji byłego prezydenta Jang Zemina. Gu została skazana na karę śmierci w zawieszeniu za to, że otruła brytyjskiego biznesmena Neila Haywooda. Haywood prowadził wcześniej z nią i Bo Xilaiem szeroko zakrojone interesy, ale wszedł w konflikt z rodziną tego partyjnego kacyka. Został zabity, by nie wyja- wił sekretów polityczno-biznesowych tego klanu. Bo zyskał wcześniej w ChRL dużą popularność tworząc tzw. model z Chongqingu, alternatywny model rozwoju społecznego Chin. Przewidywał on m.in. wzrost bezpieczeństwa socjalnego, poprawę usług publicznych, większy etatyzm (np. w miejsce prywatnych deweloperów państwowi), walkę z mafią i zwiększoną propagandę maoizmu. Przy okazji sprawy Haywooda wyszło jednak na jaw, że Bo ukrył za tym modelem swoje imperium biznesowe, a walkę z korupcją wykorzystywał głównie do niszczenia partyjnych przeciwników i niepodporządkowanych mu biznesmenów. Okazało się również, że mógł planować zamach stanu. Bo został usunięty ze stanowiska, a jego los jest nieznany.

Krwawy strajk, czyli czerwone zagrożenie w RPA

Coraz gorzej postrzegana przez inwestorów jest Republika Południowej Afryki (zaliczana do BRICS). Przyczyniły się do tego m.in. wydarzenia w kopalni platyny w Marikana. W zeszłym tygodniu doszło tam do zamieszek. 34 górników zostało zastrzelonych przez policję, która twierdzi, że działała w obronie własnej. Z relacji świadków wynika, że zamieszki wywołał najprawdopodobniej komunizujący związek zawodowy, którego bojówkarze ostrzelali policjantów. Związek był powiązany z Juliusem Malemą, byłym szefem młodzieżówki rządzącej partii ANC. Malema, czar- ny komunista i półanalfabeta (wyrzucony z ANC za publiczne podżeganie do zabijania Afrykanerów) szybko zwołał wiec na  miejscu tragedii, na którym wzywał do nacjonalizacji kopalń. Ponieważ w wyniku nieudolnych rządów ANC obszary biedy w RPA są duże, tego typu postulaty mają spore poparcie społeczne (jak na razie jednak NUM, największy związek zawodowy górników, sprzeciwia się nacjonalizacji). Część inwestorów obawia się, że incydenty takie jak w kopalni w Marikana mogą się powtarzać. Obawy wzbudza również rosnąca popularność Malemy i radykalnych sił wewnątrz ANC. Biała mniejszość w RPA obawia się, że gdy dojdą oni do władzy, ich kraj w przyspieszonym tempie zacznie upodabniać się do sąsiedniego Zimbabwe.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?