Gwiazda grupy BRIC, czyli kluczowych rynków wschodzących świata (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny; czasem dodawana jest do niej RPA – wówczas stosowany jest skrót BRICS), wyraźnie przygasła. Przez pierwszą dekadę XXI w. rynki te cieszyły się ogromnym powodzeniem wśród inwestorów. Według danych firmy EPFR Global napłynęło wówczas do funduszy inwestujących w akcje na tych rynkach około 70 mld USD netto. I nic dziwnego. Indeksy giełdowe tych państw szybko rosły, a ich gospodarki przed wybuchem kryzysu rozwijały się w tempie szybszym niż amerykańska czy niemiecka. Radziły sobie całkiem nieźle nawet po wybuchu kryzysu. Czar BRIC prysnął w 2011 r. Z funduszy inwestujących na tych rynkach odpłynęło wówczas 15 mld USD netto, a indeks MSCI BRIC tąpnął o 24 proc., podczas gdy nowojorski S&P 500 zakończył rok lekko na plusie. Ten rok jest również na razie dosyć kiepski dla rynków BRIC. O ile S&P 500 zyskał od początku stycznia prawie 13 proc., a MSCI Emerging Markets wzrósł o niemal 6 proc., to MSCI BRIC zyskał zaledwie około 2 proc. Grupa BRIC jako całość rozczarowuje, ale nie wszystkie rynki BRIC dotknęła równie głęboka dekoniunktura. BSE Sensex, główny indeks giełdy w Bombaju, rośnie w tym roku całkiem przyzwoicie – zyskał już prawie 15 proc. (to m.in. odreagowanie po silnym zeszłorocznym spadku wynoszącym 23?proc.). FTSE/JSE, główny indeks giełdy w Johannesburgu – a więc rynku „doczepianego" przez część analityków do BRIC – wzrósł od początku stycznia o około 10 proc. Rozczarowuje brazylijski wskaźnik Bovespa (wzrost zaledwie o 4 proc.), rosyjski Micex (zwyżka sięgająca tylko 2 proc.) i chiński CSI 300, który spadł w tym roku o około 2 proc. Wszystkie te rynki traciły w zeszłym roku w podobnym zakresie, ale tylko część z nich odnotowała wyraźne odbicie. Czym tłumaczyć to pęknięcie wewnątrz BRIC?
Mroźny oddech Putina
Sporym rozczarowaniem dla inwestorów jest w tym roku Rosja. Choć kraj ten rozwija się w tempie szybszym od większości państw Europy (Międzynarodowy Fundusz Walutowy spodziewa się w 2012 r. wzrostu PKB sięgającego 4?proc.), to ucieka z niego kapitał. Odpływ w I połowie roku wyniósł 43,4 mld USD netto – wynika z danych Banku Rosji. Ministerstwo Gospodarki musiało niedawno podwyższyć prognozę odpływu na 2012 r. z 25 mld USD netto do 50 mld USD netto. Alfa Bank spodziewa się natomiast, że w tym roku odpłynie z Rosji 70 mld USD netto, a ekonomiści UralSib spodziewają się, że kwota ta może sięgnąć nawet 80 mld USD netto.
Jaka jest przyczyna ucieczki kapitału z Rosji? – To głównie gospodarcza słabość w Europie oraz kiepski klimat inwestycyjny w Rosji. Jeżeli sytuacja ekonomiczna w Europie jeszcze się pogorszy i spadną ceny ropy, ryzyko związane z Rosją wzrośnie – piszą Aleksiej Dewiatow i Olga Sterina, analitycy UralSib. Wśród przyczyn ucieczki kapitału, oprócz awersji do ryzyka związanej z kryzysem w strefie euro oraz widocznej w ostatnich miesiącach gorszej koniunktury na rynku naftowym, wyraźnie wskazywany jest „kiepski klimat inwestycyjny w Rosji". Co spowodowało jego pogorszenie? Odpowiedź jest prosta – czynniki polityczne. Niepokój inwestorów wywołały w końcówce zeszłego roku sfałszowane wybory prezydenckie zakończone zwycięstwem Władimira Putina oraz masowe protesty społeczne przeciwko fałszerstwom. Coraz częściej też wypływają na Zachód informacje wskazujące na powszechną w Rosji korupcję i urzędnicze bezprawie. Jaskrawym przykładem takich działań jest tzw. sprawa Magnickiego (czytaj w ramce), ale nie najlepsze doświadczenia w kontaktach z rosyjskimi władzami i oligarchami miał również np. brytyjski koncern naftowy BP. Pojawiające się od czasu do czasu ciepłe słowa kremlowskich oficjeli skierowane do zagranicznych inwestorów nie zdołają szybko zatrzeć pogarszającej się opinii o Rosji. – Rosja staje się bardziej autorytarna i w związku z tym pogarsza się tam środowisko do prowadzenia interesów. Oznaki zaniepokojenia inwestorów sytuacją w Rosji widać już od dawna. Od wielu miesięcy mamy do czynienia z odpływem kapitału z Rosji, którego tempo jednak się ostatnio ustabilizowało – wskazuje w rozmowie z „Parkietem" Neil Shearing, analityk z brytyjskiej firmy badawczej Capital Economics.
Chińskie wstrząsy
Inwestorzy są rozczarowani również Chinami. Ale z nieco innego powodu niż Rosją. Główną rolę odgrywają tutaj czynniki ekonomiczne: obawy przed spowolnieniem gospodarczym w Chinach. Są one uzasadnione. W II kwartale wzrost PKB wyniósł „zaledwie" 7,6 proc. i był najsłabszy od wielu lat. O pogorszeniu koniunktury mówią też m.in. sondaże PMI, statystyki handlowe czy dane o zużyciu prądu. Obawy te nie są niczym nowym – od niemal roku są one „gorącym tematem" analiz makroekonomicznych, a chińskie władze od dłuższego czasu zapowiadały, że będą chciały oprzeć gospodarkę w większym stopniu na krajowym popycie kosztem eksportu. Na nastroje inwestorów źle wpływa jednak to, że chińska gospodarka słabnie w tym samym czasie, gdy strefa euro jest pogrążona w poważnym kryzysie, a ożywienie w USA straciło tempo. Najgorsza dla inwestorów jest jednak niepewność dotycząca antykryzysowej odpowiedzi chińskich władz. Jak dotąd ich reakcja nie była dość zdecydowana, by przeciąć spekulacje o dekoniunkturze w ChRL. Jedynie Ludowy Bank Chin obniżał stopy. – W każdy weekend inwestorzy oczekują, że chińskie władze ogłoszą nowe działania antykryzysowe. Zawsze jednak nadchodzi poniedziałek i tych działań nie ma. Inwestorzy są rozczarowani – twierdzi Jackson Wong, wiceprezes firmy Tanrich Securities.
Części inwestorów udziela się również polityczny niepokój. Jesienią, na XVIII Kongresie Komunistycznej Partii Chin, ma dojść do zmiany przywództwa. Sekretarza generalnego KPCh i zarazem prezydenta ChRL Hu Jintao ma zastąpić na obu tych stanowiskach dotychczasowy chiński wiceprezydent Xi Jinping. Premiera Wena Jiabao zastąpi zaś prawdopodobnie wicepremier Li Keqiang. Chińska polityka gospodarcza pod ich rządami prawdopodobnie będzie kontynuacją dotychczasowej, ale nie wszyscy są zadowoleni z takiego wyboru kierownictwa. Wewnątrz partii trwa walka frakcji polityczno-biznesowych, której jednym z przejawów była sprawa Bo Xilaia (czytaj wyżej). To przekłada się na odpływ kapitału z Państwa Środka. Mówią o nim dane pośrednie, np. statystyki dotyczące sprzedaży obcych walut przez chińskie banki. Tylko w lipcu sprzedały one obce waluty warte 597 mln USD netto. To zdaniem analityków wskazuje, że kapitał odpływa z kraju, a wielu eksporterów nie wymienia dolarowych zagranicznych przychodów na juany.