Zwykle w naszych analizach piszemy o cyklach giełdowych lub gospodarczych. Okazuje się, że na to wszystko nakłada się też zauważony przez nas wieloletni „supercykl" („super" – ze względu na swe rozmiary) w finansach publicznych.
Ten rok stoi pod znakiem nie tylko rekordów lub przynajmniej wieloletnich maksimów na wielu rynkach akcji oraz podobnych maksimów w przypadku rozmaitych wskaźników makroekonomicznych (np. stopy bezrobocia) czy też barometrów nastrojów konsumentów. Dokładnie to samo widać w finansach publicznych. Według najnowszych danych Eurostatu deficyt polskiego sektora rządowego i samorządowego (tzw. general government) zmalał po II kwartale do 1,8 proc. PKB (deficyt liczony jako suma z czterech kolejnych kwartałów). Tak małej dziury w krajowych finansach nie było od... dziesięciu lat, czyli od czasów boomu gospodarczego sprzed globalnego kryzysu finansowego.
Kryzys u bram?
Nasza analiza rzuca zupełnie nowe światło na kwestię kurczącego się deficytu. Patrzymy na nią nie przez „szkło powiększające" (tzn. koncentrując się na bieżących detalach – to typowe podejście), lecz z odpowiedniego dystansu. Wykres doskonale pokazuje kontekst obecnej sytuacji. Od czasu kryzysu z lat 2008–2009, który wywołał rekordową dziurę w finansach publicznych, trwa stopniowa poprawa (chwilową przerwę przyniósł tylko rok 2013). W tym czasie deficyt w Polsce skurczył się z ponad 7 proc. PKB do wspomnianych 1,8 proc. PKB.
Rys. Wieloletni „supercykl” w polskich finansach publicznych. Źródło: Qnews.pl na podst. Eurostatu.
Czyli czas na świętowanie i „konsumowanie" owoców tej pozytywnej tendencji? Uważne przyjrzenie się naszemu długoterminowemu wykresowi prowadzi do zupełnie odmiennej konkluzji. Nie wiadomo na razie, czy to słuszna obserwacja, ale aż prosi się o wniosek, że wieloletni „supercykl" w finansach jest już w mocno zaawansowanej fazie i jest w okolicy historycznych szczytów. Dla porównania, w 2007 roku, tuż przed kryzysem, deficyt skurczył się do 1,9 proc. PKB. To poziom niemal dokładnie taki sam jak obecnie...