– Podstawowym działaniem, mającym na celu upowszechnienie wynajmu, jest zmiana ofert na rynku mieszkaniowym – stwierdził Kazimierz Smoliński, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa, podczas debaty w redakcji „Rzeczpospolitej". – Z dokonanych analiz wynika, że na rynku nieruchomości brakuje mieszkań dostępnych stricte pod wynajem – mówił. Jego zdaniem ludzie młodzi nie mogą przebierać w ofertach, lista możliwości jest krótka – albo mieszkanie kupią, albo je sobie wybudują.
Mieszkaniowa próżnia
– Społeczne budownictwo czynszowe w postaci towarzystw budownictwa społecznego utraciło finansowanie państwowe. Zlikwidowano Krajowy Fundusz Mieszkaniowy w 2009 r. i nastąpiła duża zapaść w tym segmencie. Spółdzielnie mieszkaniowe przestały budować z różnych względów, m.in. z braku finansowania preferencyjnego, jakie kiedyś oferował Krajowy Fundusz Mieszkaniowy – stwierdził minister Smoliński.
Z badań wynika, że ponad 40 proc. społeczeństwa dobrze radzi sobie na rynku, wynajmuje drogie mieszkania albo kupuje lokum za własne środki lub na kredyt. Około 20 proc. osób ma zbyt niskie dochody i szuka pomocy w gminie, aby uzyskać mieszkanie komunalne czy socjalne. Pozostałych 40 proc. znajduje się w próżni – są to osoby zbyt biedne na kupno lub wynajem mieszkania, ale zbyt bogate, aby zakwalifikować się do otrzymania lokum socjalnego.
Narodowy Fundusz Mieszkaniowy przewiduje kilka rodzajów wsparcia finansowego. Pierwszym jest budownictwo częściowo komercyjne i częściowo ze wsparciem budżetu państwa. Drugi to budownictwo społeczne, w tym TBS i spółdzielnie, a przede wszystkim samorządy, które budują bloki z myślą o najbiedniejszych mieszkańcach.
– Bank Gospodarstwa Krajowego oferuje samorządom finansowanie bezzwrotne nawet do 55 proc. Coraz częściej próbuje się też zachęcać społeczeństwo do oszczędzania na cele mieszkaniowe. Wiemy, że wiele osób nie ma środków na przystąpienie do TBS czy spółdzielni mieszkaniowej i nie stać ich na wkład własny – przyznał Smoliński. Zapewnił, że celem nie jest wzbudzenie poczucia zagrożenia wśród deweloperów, ale wzmocnienie segmentu 40 proc. osób, których nie stać na własne mieszkanie i nie są to dotychczasowi klienci deweloperów lub banków.